Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nobliści - biografie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Nobliści - biografie. Pokaż wszystkie posty

8.02.2016

Marie jego życia (o kobietach Sienkiewicza) Barbara Wachowicz


Kobiety w życiu artysty to temat ciekawy, w życiu pisarza arcyciekawy. Zwłaszcza, jeśli pisarz związany był z wieloma. Co prawda pięć Marii w życiu Sienkiewicza w dzisiejszych czasach to zaledwie pięć, w czasach jemu współczesnych to aż pięć, zważywszy, że trzy z nich zostały jego żonami. Czy zatem miał szczęście w miłości, czy raczej pecha nasz pierwszy noblista. 
Na przeszkodzie zawarcia związku z pierwszą Marią (Kellerówną) stanęli rodzice, którym nie odpowiadała pozycja społeczna debiutującego literata, śmiałość (a może odmienność) poglądów, a także podejrzenie „związku” z aktorką Heleną Modrzejewską. 
Drugą Marię (z Szetkiewiczów) co prawda poślubił, ale szczęście trwało krótko. Wątłego zdrowia Marynia obdarzywszy go dwójką dzieci poważnie się rozchorowała i po kilkunastu miesiącach zagranicznych kuracji obumarła go nieboga. 
Trzecia Maria (Romanowska – Wołodkowiczowa) za sprawą swej przybranej matki ściągnęła na znanego już pisarza odium skandalu porzucając w sześć tygodni po ślubie. 
Czwarta Maria (Radziejowska) sama nie bardzo wiedziała, czego pragnie, najpierw unikając pisarza, a kiedy zdała sobie sprawę ze swoich uczuć On był już zajęty inną. 
I w końcu piąta Maria (Babska) daleka kuzynka stała się wierną towarzyszką ostatnich lat życia pisarza, zapewniając mu oparcie i będąc podporą, wierną towarzyszką życia, opiekunką jego dzieci, gospodynią w Oblęborku. 
Czy zatem można powiedzieć, iż pisarz miał pecha lokując swe uczucia tak niefortunnie. Wszak wszystkie (może poza Romanowską, pierwowzorem Linettki Castelli z Rodziny Połanieckich) darzyły go uczuciem. 
Tyle, że na przeszkodzie tych uczuć stawali a to rodzice, a to choroba, a to niezrównoważenie panny. 
Pani Barbara która pisarza darzy wręcz uwielbieniem ubolewa, że nie trafiła mu się miłość wielka i romantyczna, miłość, jaka stała się udziałem jego literackich bohaterów; Kmicica i Oleńki, Petroniusza i Eunice, Marka Winicjusza i Liwii, czy choćby Połanieckiego i Maryni. 
Książka powstała w wyniku analizy listów, pamiętników oraz wspomnień członków rodziny Sienkiewicza, przyjaciół oraz krewnych jego wybranek serca. Wiele tu ciekawostek, odniesień do literackich bohaterów, trochę historii. Trzeba docenić dociekliwość autorki w poszukiwaniu źródeł. Czytało mi się dobrze, aczkolwiek nie tak dobrze, jak Czas nasturcji. Być może z powodu sposobu wplatania cytatów w treść fabuły, w taki sposób, że trudno było mi oddzielić gdzie kończy się cytat, a gdzie zaczyna treść. Może też dlatego, że cytaty pozbawione są przypisów. Zauważyłam też niekonsekwencję w stosowaniu obcojęzycznych zwrotów, niektóre zostały przetłumaczone na polski, inne pozostały wyłącznie w oryginalnej wersji językowej. Ale to taka drobna przeszkoda, bowiem książkę (ok. 400 stron) przeczytałam w dwa dni. 
Tym, co raziło mnie w osobie pisarza były zdrobnienia. Sienkiewicz miał denerwującą manierę stosowania zdrobnień; pełno tu kociątek, rączętek, nóżynieczek, pyszczeczków i innych niuniunieczków. 
Pomiędzy opisem uczuć (listy pisarza pełne wspomnianych wyżej spieszczeń) odnajdujemy informacje na temat; początków literackiej kariery, licznych podróży, funduszu im. Maryni na rzecz zagrożonych chorobą piersiową artystów, jego stosunku do Ojczyzny, odbioru nagrody Nobla. To one wzbudziły moje największe zainteresowanie, ale to uczucia i ich adresatki są głównym tematem książki. 
Największą sympatią autorki cieszy się pierwsza żona pisarza. 
Bez niej nie mielibyśmy może ani Ogniem i mieczem, ani Potopu, bo ich autorowi przyzwyczajonemu dotychczas do kilkunastu fejletonowych nowelek, zbrakłoby wytrwałości do napisania obszerniejszych rozmiarów powieści. Ona przytłumiła w nim tę pesymistyczną nutę, która dźwięczała zawsze trochę rozpaczliwie we wszystkich jego poprzednich utworach, ona rozpogodziła ten umysł, co zbyt czarno zaczął już na świat patrzeć: ona była największym na ziemi jego uczuciem, przyjaciółką, powiernicą, doradczynią, krytykiem i jedyną osobą, o której sąd i zadowolenie dbał istotnie (pisze za Antonim Zalewskim Str.197 Marie jego życia Wydawnictwo literackie Kraków 1973 r. wydanie II).
Ze wszystkich pięciu Marii najbardziej interesująca wydaje się druga żona pisarza. Intrygujące są motywy, jakimi kierowała się decydując się na małżeństwo, a następnie ucieczkę od męża podczas miodowego miesiąca. 
Cytując jej syna z drugiego małżeństwa nie odnajdujemy wyjaśnienia:
Jeszcze sześć lat przed ,śmiercią matka zapytana o Sienkiewicza mówiła o nim z wielkim uznaniem. Że genialny pisarz, wielki patriota i prawdziwy gentelman. Zapytałem;- Dlaczego wyszłaś za niego? Dla pieniędzy? Dla sławy? – Zaprzeczyła gorąco; Nigdy w życiu. (Str. 270) 
Może podobnie, jak Linettka Castelli była ona bezwolną marionetką w ręku swej opiekunki.
Sienkiewicz nie miał szczęścia w miłości (jedną stracił zbyt szybko, inną odnalazł zbyt późno), ale to one były jego natchnieniem i to także im zawdzięczamy Trylogię, Rodzinę Połanieckich, Quo vadis, Krzyżaków. 
A na koniec cytat dotyczący pojęcia starości na przestrzeni wieków, który zawsze bawi, zwłaszcza, kiedy jest się w podeszłym wieku:
Jest tu w Uffie właśnie niejaka Drozduczulska i choć niewiasta w podeszłym wieku (ma już 36 lat!!!), lecz o ślicznym głosie i „włoskiej metodzie” (str.131).
Książkę przeczytałam w ramach stosikowego losowania u Anny. W bieżącym roku przypada setna rocznica śmierci naszego pierwszego noblisty, więc dobrze byłoby sobie go przypomnieć. Ja zamierzam sięgnąć po którąś z biografii. 
Czy możecie mi coś polecić?

25.11.2013

"POD SKÓRĄ" DORIS LESSING

Tytuł: Pod skórą
Tytuł oryginału: Under My Skin: Volume One of My Autobiography, to 1949
Autor: Doris Lessing
Wydawnictwo: Świat Książki  
Rok wydania: 2010
Liczba stron: 576
Moja ocena: 5/6









"Pod skórą" jest tomem I autobiografii Doris Lessing do roku 1949. Swoją przygodę z Doris Lessing, pisarką brytyjską i laureatką Nagrody Nobla w dziedzinie literatury w 2007 roku, postanowiłam rozpocząć od jej autobiografii i okazało się to wspaniałą przygodą. Zaczynając czytać nastawiłam się bardziej na "suche informacje", a tutaj wielkie zaskoczenie, gdyż książka oprócz tego, że jest autobiografią jest też świetną powieścią. Napisana jest zupełnie innym stylem, niż biografie czy też autobiografie, które do tej pory przeczytałam. Czyta się bardzo przyjemnie, z wielką ciekawością i małym niedowierzaniem, gdyż Doris Lessing miała dość intrygujące, burzliwe i fascynujące życie w egzotycznej scenerii.
Doris Lessing urodziła się w Persji w 1919 roku i tam spędziła swoje wczesne dzieciństwo (zmarła w wieku 94 lat 17 listopada tego roku). Gdy miała kilka lat, jej ojciec, bankowiec kupił farmę w Rodezji Południowej, brytyjskiej koloni w południowej Afryce. Tam też Doris dorastała. Miała młodszego brata Henriego. Z matką łączyły Doris, począwszy już od dziecka trudne stosunki i nigdy nie umiała się z nią dogadać i porozumieć. Ojciec, takie odniosłam wrażenie, że był dla niej obojętny i nie miał większego wpływu. Dla Doris zawsze był i taki pozostał do swojej śmierci "ofiarą" pierwszej wojny światowej. 
Całość tutaj

15.05.2013

Ginter Grass Portret z bębenkiem i slimakiem Zbigniew Światłowski


Kiedy wylosowano mi książkę w stosikowym losowaniu ucieszyłam się, bo to i o nobliście, (którego dwie pozycje bardzo mi przypadły do gustu) i książeczka dość cienka (dwieście parę stron), więc założyłam, iż przeczytam podczas weekendu. Założenia założeniami, a rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Myślę, że gdyby nie wyzwanie książkę odłożyłabym na półkę na jakąś bliżej nieokreśloną przyszłość. I tym razem to raczej nie wina książki, raczej czytelniczka okazała się nieprzygotowana do lektury. Książka jest wnikliwą analizą twórczości noblisty z bogatym odniesieniem do wyników badań innych naukowców poprzez odniesienie się do fragmentów ich wypowiedzi. Stąd pełno tu cytatów badaczy, którzy, to pewnie tylko moje odczucie, ale odnoszę wrażenie, że rywalizują między sobą w byciu bardziej oryginalnymi. Im bardziej skomplikowana składnia zdania, im więcej mądrze brzmiących, nie do końca zrozumiałych (możliwe, że jedynie dla mnie) wyrazów tym lepiej. Kiedyś Lirael napisała u siebie o książce pana Adama Szczucińskiego o podróży do Włoch, że jego zapiski na marginesach książek poprzedników mają trochę za wąskie marginesy. Pan Światłowski nie pisze co prawda na marginesie książek innych badaczy, ale cytowane przez niego wstawki są tak liczne, że często jeszcze nie wybrzmi jeden cytat, którego przemyślenie czytelnikowi nie-filologowi zajmuje chwilę, a już pojawia się kolejny. Chyba jednak najbardziej w lekturze przeszkadzało mi branie w cudzysłów pojedynczych, wydawałoby się zwykłych słów. Cudzysłów zapala we mnie zielone światełko o być może podwójnym znaczeniu słowo, więc zastanawiam się, jaką kolejną zagadkę ukrył autor w swojej wypowiedzi.
Wydaje mi się, że to książka dla odbiorców o nieco wyższym poziomie wiedzy, bardziej zainteresowanych wyszukiwaniem znaczeń, symboliki ukrytej w powieściach Grassa. A co do tego, że dzieła noblisty pełne są ukrytych znaczeń nikt chyba nie ma wątpliwości.
To, co mnie najbardziej przypadło do gustu to wypowiedzi samego autora; napisane prostszym (choć wcale nie prostym) językiem, a przez to bardziej zrozumiałe. I dla mnie, laika dużo ciekawsze.
Gdańszczanka z ogromną przyjemnością odszukuje śladów swojego miasta w twórczości Grassa, a tych jest naprawdę ogromnie dużo. Gdybym miała wymienić jednego/ jedynego pisarza który sportretował moje miasto byłby to właśnie Gunter Grass. Paradoksalnie właśnie on, Niemiec, borykający się z ludobójczą przeszłością własnego narodu, mający za sobą wojenne doświadczenie najpiękniej odmalowuje Gdańsk- miasto swego urodzenia. Gdańsk występuje w Blaszanym bębenku, Kocie i myszy oraz Szczenięcych latach.
Nie wychodziliśmy już prawie z podziemi. Mówiono, że Rosjanie są już w Suchaninie, Pieckach i pod Siedlcami. W każdym razie siedzieli na wzgórzach, bo strzelali wprost na miasto. Główne miasto, Stare Miasto, Korzenne Miasto, Stare przedmieście, Młode Miasto, Nowe Miasto i Dolne Miasto, budowane łącznie przez siedemset lat, spłonęły w trzy dni[…] Na ulicy Spodniarzy ogień kazał sobie wziąć miarę na wiele par uderzająco jaskrawych spodni. Kościół Najświętszej Marii Panny płonął od środka i przez ostrołukowe okna ukazywał uroczyste oświetlenie.[..] W Wielkim Młynie mielono czerwoną pszenicę. Na Rzeźnickiej pachniało przypaloną niedzielną pieczenią. W Teatrze Miejskim dawano premierę Snów podpalacza, dwuznacznej jednoaktówki. Na Ratuszu Głównego Miasta postanowiono podwyższyć po pożarze, z ważnością wstecz, pensje strażaków.[…] Że spłonął Targ Drzewny, Targ Węglowy, Targ Sienny, to samo przez się zrozumiałe. Na Chlebnickiej chlebki już nie wyszły z pieca. Na Stągiewnej kipiało w stągwiach. Tylko budynek Zachodniopruskiego Towarzystwa Ubezpieczeń od Ognia z czysto symbolicznych względów nie chciał spłonąć” (Blaszany bębenek).
Książka jest próbą obiektywnej oceny człowieka i jego działalności i to jakże różnorodnej działalności. Grass jest przecież nie tylko pisarzem, ale i poetą, artystą-grafikiem, rzeźbiarzem ilustratorem swoich książek, grał też w zespole jazzowym. Był zaangażowanym politycznie obywatelem działającym na rzecz rozliczenia przeszłości. Grass lubił (i chyba nadal lubi) prowokować, co przysparza mu wielu przeciwników. Nie będę się tu rozpisywać na temat całej działalności pisarza poprzestanę jedynie na przedstawieniu najbardziej wstydliwego i bolesnego epizodu w życiorysie pisarza, którego nie przemilczał (bycia członkiem oddziałów Waffen SS).
Jak pisze Światłowski Grass nie znosił swojego politycznego przeciwnika kanclerza Kohla, ale zapewne mógłby podpisać się pod jego wypowiedzią, w której dziękował opatrzności za „łaskę późnych narodzin”, która pozwoliła mu uniknąć współudziału w hitlerowskich zbrodniach. Bo, jak pisał mogłoby się zdarzyć, że urodziłby się o dziesięć lat później „a wtedy w 1933 roku miałbym szesnaście, a nie sześć, a w chwili wybuchu wojny dwadzieścia dwa, a nie dwanaście lat. Podobnie, jak większość moich rówieśników ledwo przetrwałbym wojnę, ponieważ od razu byłbym objęty obowiązkiem pełnienia zasadniczej służby wojskowej. Mimo tego prawdopodobieństwa nic (lub może tylko moje życzenie) nie świadczy o tym, iż nie mógłbym się stać oddanym socjalistą narodowym. Wywodząc się z rodziny drobnomieszczańskiej, która wypierała się swego półkaszubskiego rodowodu, wychowany w niemiecko-idealistycznym duchu, mając wpojoną zasadę rasowej czystości, zachwyciłbym się imperialnymi celami i przystałbym na to, by (w imię wspólnoty narodowej) subiektywną niesprawiedliwość wytłumaczono mi jako obiektywną słuszność. W końcu lata 1939 roku gdańska SS-Heimwehr mogłaby (potwierdziłbym to na piśmie) liczyć na mnie, choć – lub ponieważ – mój wujek Franciszek pełnił służbę w Poczcie Polskiej” (Płody umysłu).
Co czuł wcielony do pełnienia służby w Hitlerjungend młodzieniec – to samo, co zapewne wszyscy jego rówieśnicy. Ogniska, poczty sztandarowe, nauka strzelania z karabinków małokalibrowych [..]Oczywiście uczniacka krnąbrność. Nuda przy pełnieniu służby…Głupawe dowcipy o partyjnych szychach, które wymigiwały się od służby frontowej i pogardliwie nazywane były złotymi bażantami. Ale opór? Ani śladu, choćby tylko w strzępach myśli. Raczej już podziw dla wojennych bohaterów i tępa, niczym niewzruszona wiara, której dzisiaj się wstydzę” (Schrreiben nach Auschwitz). Prawdziwy wstyd i zrozumienie przyszły dopiero po procesie norymberskim, kiedy doszło do świadomości, że „naszej hańby nie da się usunąć ze świadomości, ani wymazać” (Portret z bębenkiem i ślimakiem str. 19). Zapewne dlatego „Grass świadkowanie zbrodniom popełnionym przez Niemców, a jednocześnie walkę ze społeczną niepamięcią, uczyni naczelnym imperatywem swego pisarstwa” (Portret z bębenkiem i ślimakiem str. 29)
Z książki można dowiedzieć się wiele o jego działalności twórczo-politycznej. Pomijając to nagromadzenie cytatów innych badaczy na temat twórczości Grassa sam autor pisze ciekawie i w sposób rzeczowy, analizuje twórczość noblisty patrząc nań z różnych punków widzenia. Bohater został przedstawiony, jako wielki, utalentowany, wrażliwy człowiek, ale nie pozbawiony wad. Pisarz, tak kontrowersyjny jest przez wielu podziwiany i szanowany, bowiem:
...mało który pisarz współczesny szczycić się może tak liczną i doborową zarazem gminą administratorów co Günter Grass. Ale kocha się go z różnych powodów. Jedni uwielbiają pełnego inwencji "bajarza", który wyjałowionej po awangardowych eksperymentach epice przywrócił narracyjną barwność i imaginacyjną swobodę. Innym najbliższy jest surowy krytyk niemieckiej historii, kronikarz jej krwawych i haniebnych epizodów, anarchiczny prześmiewca i obrazoburca, kpiną godzący w nacjonalistyczne ideologie, patriotyczne mity, kłamstwa polityki i kłamstwa kultury. Literaccy smakosze rozkoszują się językową wirtuozerią i witalnością Grassowskiej prozy, w której polifonicznie współbrzmią plebejska dosadność, baśniowe zaśpiewy, barokowa elokwencja, delikatny liryzm...
Książka jest też dobrą okazją do poszerzenia zasobu słownictwa. Nie wiem, jak wy, ale dla mnie takie słowa jak: tromtadracja, blasfemia, tauromachiczny, persyflaż były powodem sięgnięcia do słownika.
Książka interesująca, godna polecenia, choć niełatwa w odbiorze. 

30.06.2011

Andrzej Franaszek, Miłosz. Biografia.

Nie bez przyczyny wybrałam dzisiejszy dzień na przybliżenie Wam książki o Czesławie Miloszu autorstwa Andrzeja Franaszka. To dziś, bowiem, sto lat temu urodził się przyszły literacki noblista.

Andrzej Franaszek zbierał materiały do książki ponad dziesięć lat nie tylko w Polsce, ale również w miejscach, gdzie przebywał Czesław Miłosz nawet przez krótki czas. Autor opiera się, więc na faktach, nie na domysłach. Wielokrotnie cytuje wspomnienia ludzi, którzy pamiętali Miłosza, pisali o nim, byli jego najbliższymi współpracownikami, znajomymi, przyjaciółmi. To książka pełna cytatów, wierszy, zapisków samego wielkiego poety, stanowiąca niejako demaskatorskie studium życia i przyczyny powstawania poszczególnych utworów począwszy od poezji a zakończywszy na prozie. Z drugiej strony Franaszek nie wnika aż tak bardzo w życie prywatne poety. Owszem, pisze o jego pierwszych miłościach, następnych kobietach, używkach, nielojalności, ale nie ma w tym plotkarskiego tonu ani demoniczności.
/.../

Wydawnictwo ZNAK, oprawa twarda, Kraków 2011, stron 1104.

CDN NA BLOGU SŁOWEM MALOWANE

25.05.2011

Kobiety Sienkiewicza



"Marie jego życia" - Barbara Wachowicz

Oj, nie miał Noblista szczęścia do kobiet. Jako 20-parolatek ze zubożałej szlacheckiej rodziny mógł co najwyżej pomarzyć o założeniu własnej. Jako 30-latek zaczął sobie już wprawdzie wyrabiać markę w literackim świecie, jednak i to nie wystarczało wybrednym rodzicom posażnych panien (zerwane zaręczyny z Marią Kellerówną). W drugiej połowie życia miał odwrotny problem - był tak sławny, że ściągało to amatorki wygrzewania się w blasku tej sławy (druga żona- Maria Romanowska) lub kobiety zakochane bardziej w jego twórczości, niż w nim samym (Maria Radziejowska). Jeśli już udało mu się stworzyć udany, pełnowymiarowy związek (pierwsza żona- Maria Szetkiewiczówna), do akcji wkraczały tzw. czynniki obiektywne, tutaj w postaci gruźlicy, która kilka lat po ślubie pozbawiła życia partnerkę noblisty.
W miarę ustabilizowane życie mógł zacząc wieść pisarz gdzieś ok 60-tki, z zaprzyjaźnioną z nim od lat daleką kuzynką, Marią Babską.
Z takim życiorysem mógłby spokojnie konkurować z Mickiem Jaggerem, tyle, że Sienkiewicz Jaggerem nie był. Co więcej, nie był nawet XIX-wiecznym odpowiednikiem Jaggera, tylko normalnym facetem, który owszem, może popełniał błędy, ale niekoniecznie takie, za które trzeba było aż tak drogo płacić.
"Marie jego życia" traktują o prywatnym i uczuciowym życiu Sienkiewicza. Oparte są na listach, pamiętnikach a także wspomnieniach rodziny Sienkiewicza, a także jego wszystkich miłości. Książkę czyta się jednym tchem, to jedna z nielicznych lektur ostatnio, które przemierzałam, wykorzystując dosłownie każdą wolną chwilę.
To zasługa nie tylko gawędziarskiego stylu autorki, ale także faktu, że niedawna lektura "Rodziny Połanieckich" zostawiła mnie w wieloma pytaniami o biograficzny kontekst książki (a wiele pytań doszło dzięki dyskusji z innymi czytelnikami). Spieszę się zatem podzielić "kodem Połanieckich".
Już w trakcie małżeństwa z Marią z Szetkiewiczów, Sienkiewicz planował napisać "Kronikę szczęścia", zapewne miała to być powieść obyczajowa o miłości i życiu rodzinnym. Śmierć żony w naturalny sposób położyła kres tym planom. Pomysł ekshumował ok. 10 lat później, równolegle do starań o Marię Romanowską- bogatą, rozpieszczoną 20-latkę, przybraną córkę małżeństwa Wołodkowiczów. W pierwszej części "Połanieckich" centralną postacią jest wzorowana na pierwszej żonie Marynia, tak w drugiej najwięcej miejsca poświęca romansowi młodego poety - Ignacego Zawiłowskiego z rozpieszczoną (choć niebogatą) Linetą Castelli. Obydwie historie- prawdziwa i fikcyjna, wykazują znaczne podobieństwa. W obydwu przypadkach motorem napędowym związku były nie osoby zainteresowane, a otoczenie (w książce ciotka, w rzeczywistości przybrana matka). Podobna była również dynamika - początkowa fascynacja kobiet "artystyczną" duszą twórcy wypaliła się, i pozostało tylko ewakuowanie się ze związku, utrudnione dbałością o opinię publiczną. Fikcyjna Lineta ostatecznie zdradziła narzeczonego, prawdziwa Maria, mimo wahań i zerwania narzeczeństwa, poszła jednak ze swoim wybrankiem do ołtarza, tyle, że po miesiącu zmieniła zdanie.
Nie wydaje się, aby sam motyw zerwania narzeczeństwa był zaczerpnięty ze starej historii z Marią Kellerówną - porządną 19-latką wychowywaną niemal na zakonnicę. Zwłaszcza, ze w tamtym przypadku negatywną rolę odegrał ojciec, nie matka bądź ciotka.

Książkę bardzo polecam, można się z niej sporo dowiedzieć nie tylko o życiu uczuciowym pisarza, ale także o prywatnych kontekstach jego twórczości. kto na przykład wie, kim naprawdę był powieściowy Zagłoba?

25.07.2010

Biografia Isaaca Bashevisa Singera

Zdecydowałam się zaprezentować tu nie powieść Noblisty, ale doskonałą biografię Singera napisana przez Florence Noiville.

Fascynująca jest cała opowieść Autorki, ale chyba szczególnie ciekawe są momenty związane z tym, jak Singer pisał, jakie były jego poglądy na działania twórcze, no i oczywiście - na wieść o uhonorowaniu Nagrodą Nobla.

Zapraszam do recenzji:)

6.05.2010

Maria Pilich, Przemysław Pilich, Nobliści znad Wisły, Odry i Niemna.


wydawnictwo MUZA


To książka opowiadająca o laureatach Nagrody Nobla, którzy urodzili się w Polsce w obecnych granicach i na Kresach Wschodnich. Są to miedzy innymi laureaci polscy, niemieccy, amerykańscy, żydowscy. Autorzy piszą o postaciach dobrze nam znanych, takich jak Henryk Sienkiewicz, Lech Wałęsa, Wiesława Szymborska, Władysław Reymont, Czesław Miłosz czy Maria Skłodowska - Curie. Osobiście poznałam również biogramy mniej znanych osób, którzy rodzinnie w bliższej lub dalszej przeszłości, byli powiązani z Polską. Opisanych zostało ponad 60 laureatów Nagrody Nobla w krótszych lub dłuższych notach. Zwrócono szczególną uwagę na działalność naukową, a zwłaszcza na polskie korzenie. Obok każdej biografii odnajdziemy wybór pozycji literatury poświeconej życiu i twórczości danego noblisty. Biografie zostały podzielone według przyznawanych nagród z fizyki, z chemii, z fizjologii lub medycyny, z literatury, nagrodę pokojową i nagrodę z ekonomii. Autorzy już na początku zwracają uwagę czytelnika na historię Nagrody Nobla i na to, że nie wszystkie nagrody są finansowane z funduszu Alfreda Nobla.

Książka jest bogato ilustrowana zdjęciami współczesnymi i archiwalnymi oraz rycinami. Możemy tu odnaleźć fotografie muzeów, wydanych książek, domów, ulic, pomników, tablic pamiątkowych, nagrobków czy rzeczy, które towarzyszyły nagrodzonym w ich pracy i codziennym życiu.

Polecam!