31.10.2011

Rozmowy nad Nilem - Nadżib Mahfuz


Na okładce wydania Świata Książki jest dumny napis „Literacka nagroda Nobla 1988”, co sugeruje (chyba nie tylko ja tak pomyślałam), że za tę właśnie powieść Mahfuz został nagrodzony przez Szwedzką Akademię. I pozostałabym w tym przekonaniu, gdyby książka bardziej mi się podobała. A że wydała mi się nijaka, chciałam sprawdzić, co takiego zobaczyli w niej szwedzcy akademicy, a czego ja, czytelniczy prostaczek, nie dostrzegłam. I dzięki temu odkryłam, że Nobel przyznany został wcale nie za Rozmowy nad Nilem, tylko za trylogię kairską1. Na temat Opowieści starego Kairu nie wypowiadam się, bo jeszcze nie czytałam (ale spotkałam wiele pochlebnych opinii, więc zamierzam nadrobić), natomiast Rozmowy nad Nilem, choć czyta się naprawdę dobrze, to zupełnie nie moja bajka.

Książka – pewnie ważna i niosąca istotne treści dla Egipcjan, dla mnie okazała się po prostu obojętna. To, co w niej wyczytałam, ta samotność, obojętność na przeszłość, na przyszłość, odcinanie się i bronienie przed wszystkim, co burzy codzienną powtarzalną egzystencję, znalazłam już wcześniej gdzie indziej i bardziej do mnie trafiało. Choćby we Wdowie Couderc Simenona. No cóż, zobaczę jeszcze, czy noblista zachwyci mnie Opowieściami starego Kairu.
Więcej na moim blogu. Zapraszam.

Brak komentarzy: