16.11.2013

Dzieciństwo Jezusa - J.M. Coetzee

Po książkę sięgnęłam później niż powinnam, jednak w trakcie lektury wciąż przypominały mi się słowa tłumaczonej przeze mnie recenzji. (Bez znajomości omawianej lektury przekład był nie lada wyczynem). Na odbiór książki Coetzeego miała też wpływ rozmowa Szymona Hołowni i ks. Grzegorza Strzelczyka w Niebie dla średnio zaawansowanych. Dlatego moja interpretacja powieści może odbiegać od tych, które już czytaliście. Choć może niekoniecznie…
Tytuł i opis książki sugeruje nawiązanie do Biblii. Idąc po linii najmniejszego oporu można dopatrzyć się Świętej Rodziny z Nazaretu w rodzinie, którą próbuje stworzyć Simon, szukając matki Davidowi. Rodzina, w której opiekun Davida, nie czuje się jego ojcem, a syn jest wyjątkowym dzieckiem, niezrozumianym i nieakceptowanym przez społeczeństwo. Niczym Mesjasz wśród Żydów. Także ich wspólną ucieczkę z Novilli, można przełożyć na obraz Świętej Rodziny uciekającej do Egiptu. Jednak ani nieodgadniona postać Dawida nie wydaje mi się być odpowiednikiem Syna Bożego, nawet w daleko idącej interpretacji, a sztauerzy niekoniecznie muszą być rybakami, z którymi dobry kontakt miał Jezus.
Dalszy ciąg recenzji na blogu.

Brak komentarzy: