30.06.2011

"Życie i czasy Michaela K." - J. M. Coezte

Coetzee napisał świetną książkę o trudzie życia człowieka wolnego, jako jednostki, podczas wojny. Opowiedział nam historię Życia i czasów Michaela K., który po wybuchu wojny w Południowej Afryce postanowił wyjechać z Matką na wieś, na której spędziła dzieciństwo. Kieruję się chęcią uwolnienia od miejskiego zgiełku i również troską o zdrowie Matki, bowiem rozpoczęcie wojny zbiegło się w czasie z jej chorobą. Michael nie jest zbyt bystry, ale za to zaradny. Pieniądze, które otrzymał z wypłaty za pracę w Ogrodzie odkłada na wyjazd do Prince Albert. Jednak aby opuścić Przylądek nie wystarczy jedynie bilet z miejscówką - trzeba jeszcze mieć przepustki. Na te trzeba czekać długo, a może nawet wtedy nie zostaną przesłane. Michael szybko się o tym przekonuje i postanawia wywieść Matkę z Kapsztadu na własną rękę. Pakuje ją na zbudowany dla niej wózek, zabiera walizkę i rusza w drogę. Jednak podczas podróży czeka ich mnóstwo trudności - muszą spać na zimnej ziemi, chować się, gdy przejeżdża konwój wojskowy... Matka K. szybko się męczy i zaczyna chorować jeszcze bardziej. Michael zabiera ją do szpitala, gdzie umiera...

...CZYTAJ DALEJ

Andrzej Franaszek, Miłosz. Biografia.

Nie bez przyczyny wybrałam dzisiejszy dzień na przybliżenie Wam książki o Czesławie Miloszu autorstwa Andrzeja Franaszka. To dziś, bowiem, sto lat temu urodził się przyszły literacki noblista.

Andrzej Franaszek zbierał materiały do książki ponad dziesięć lat nie tylko w Polsce, ale również w miejscach, gdzie przebywał Czesław Miłosz nawet przez krótki czas. Autor opiera się, więc na faktach, nie na domysłach. Wielokrotnie cytuje wspomnienia ludzi, którzy pamiętali Miłosza, pisali o nim, byli jego najbliższymi współpracownikami, znajomymi, przyjaciółmi. To książka pełna cytatów, wierszy, zapisków samego wielkiego poety, stanowiąca niejako demaskatorskie studium życia i przyczyny powstawania poszczególnych utworów począwszy od poezji a zakończywszy na prozie. Z drugiej strony Franaszek nie wnika aż tak bardzo w życie prywatne poety. Owszem, pisze o jego pierwszych miłościach, następnych kobietach, używkach, nielojalności, ale nie ma w tym plotkarskiego tonu ani demoniczności.
/.../

Wydawnictwo ZNAK, oprawa twarda, Kraków 2011, stron 1104.

CDN NA BLOGU SŁOWEM MALOWANE

Moje spotkania z Noblistami :)

Witam serdecznie :) Nareszcie udało mi się dołączyć do Projektu Nobliści! Cieszę się bardzo, bo może to będzie motywacją do sięgnięcia po literaturę mniej znanych mi autorów. Z listy lektur przeczytałam:

Henryk Sienkiewicz - "Ogniem i mieczem", "Potop", "Krzyżacy", "Latarnik", "W pustyni i w puszczy"
Władysław Reymont - "Chłopi"
Ernest Hemingway - "Stary człowiek i morze"
Albert Camus - "Dżuma"
John Steinbeck - "Tortilla flat"
Isaak Bashevis Singer - "Sztukmistrz z Lublina"
Czesław Miłosz - wiersze
Gabriel Garcá Márquez - "Sto lat samotności"
Kenzaburo Oe - "Zerwać pąki, zabić dzieci"
Wisława Szymborska - wiersze
Mario Vargas Llosa - "Szelmostwa Niegrzecznej Dziewczynki"

W mojej domowej biblioteczce znajdują się:
Rudyard Kipling
William Faulkner (do którego robiłam już podejście parę razy, na razie zakończone porażką)
Ivo Andrić
Aleksander Sołżenicyn
Saul Bellow
William Golding
Günter Grass.

Oczywiście jest nieznany mi Miłosz i Szymborska, jest Sienkiewicz i "Quo vadis" (naprawdę nie mogę się przemóc!) Mam też Llosę i "Historię Alejandra Mayty". Literatury więc sporo a ja postaram się uczestniczyć w projekcie najlepiej jak umiem :)

28.06.2011

Noblistów poznać chcę...

Witam, witam. Cieszę się, że mogłam dołączyć do projektu. Aż wstyd się przyznać, że do tej pory, z grona Noblistów,  czytałam jedynie powieści H. Sienkiewicza. Mam jednak nadzieję, że poznam twórczość innych autorów nagrodzonych tą nagrodą. Na swoich półkach, w domowej biblioteczce, znalazłam kilka ich dzieł.
1. William Golding - Władca Much
2. Czesław Miłosz - Zniewolony Umysł
3. J. M. Coetzee - Życie i czasy Michaela K.
4. Günter Grass - Przy obieraniu cebuli


Jestem pewna, że po przeczytaniu tych kilku książek sięgnę po następne powieści Noblistów, a moja znajomość ich będzie godna pochwały. :)

Toni Morrison, Miłość

Kiedy na bibliotecznej półce ujrzałam książkę Toni Morrison zaraz przypomniała mi się niedawna rozmowa na jej temat. Moja znajoma zachwycała się prozą noblistki, a szczególnie jej powieścią Jazz. Co prawda ta powieść nosiła tytuł Miłość, ale postanowiłam ją przeczytać licząc na niemałą ucztę literacką. Czy się zawiodłam? Raczej nie, choć spodziewałam się więcej niż otrzymałam.
Bohaterkami tej opowieści są dwie stare już kobiety mieszkające w jednym domu: Heed i Christine. Kiedyś łączyła je przyjaźń mimo tego, że pochodziły z zupełnie odmiennych środowisk. Teraz łączy je nienawiść, której przyczyn należy szukać w decyzji dziadka Christine, który postanowił poślubić przyjaciółkę swojej wnuczki,  jedenastoletnią wówczas dziewczynkę.  Powieść rozpoczyna się w momencie gdy do zamieszkałego przez dwie kobiety domu przybywa młoda dziewczyna o imieniu Juniorka, którą zatrudnia jedna z kobiet w tajemnicy przed drugą. 
Historia Juniorki splata się i przeplata z historia Heed, Christine oraz bliskich im osób: Billego Coseya, dziadka Christine, May - jej matki, Sandlera i Vidy oraz ich wnuka Romena. 
 
Na dalszą część recenzji zapraszam tutaj.

26.06.2011

Dzienniki z podróży, czyli Ameryki oczami Camusa

Witam, jako nowicjuszka na bloogu Nobliści. Postanowiłam i ja nadrobić zaległości w tej dziedzinie. Zacznę od mało znanej (tak mi się przynajmniej wydaje), książeczki Alberta Camusa.
Dzienniki z podróży to zaledwie dziewięćdziesiąt stron lektury. Jest to opis dwóch podróży na dwa kontynenty.
Pierwsza to podróż mało jeszcze znanego dziennikarza do Ameryki Północnej w 1946 r., druga to podróż autora "Dżumy" do Ameryki Południowej w 1949 r.

Część pierwsza.
Ameryka północna jawi się przyszłemu Nobliście, jako celuloidowy kraj powierzchownych ludzi. Jego relacja dostosowana jest do odniesionych wrażeń. Opisy są krótkie i lakoniczne. Zapis tej podróży to niczym migawki, które przesuwają się przed oczyma pasażera pędzącego samochodu. Wizyta u pani J, spotkanie z panem K, zaproszenie do państwa W. Wszystko przemija błyskawicznie i nie pozostawia miłego wrażenia. Obrazki przesuwają się, jak w kalejdoskopie. Od czasu do czasu autor rzuca jakby mimochodem luźną uwagę dotyczącą odwiedzanego kraju. Nie są to uwagi zbyt pochlebne. Podróżując z Camus widzę jedynie betonowe prostopadłościany sky-scrapers i olbrzymie plansze reklam. Jest tu natomiast sporo odniesień do „Dżumy”, która ukaże się w 1947 roku.
Część druga.
Ameryka Południowa jawi się autorowi, jako kraj pełen przeciwieństw. Bogactwo i przepych przemieszane ze skrajną nędzą, a wyrafinowana kultura z barbarzyństwem. Zapis tej podróży jest nieco „powolniejszy”. Ma się wrażenie, jakby parno wilgotny klimat spowolnił relacje pisarza. Czytając mam wrażenie, jakbym sama miała problemy z oddychaniem i „złapaniem” świeżego powietrza. Po Ameryce Południowej podróżuje autor zdobywającego popularność dzieła (Dżuma), co powoduje konsekwencje w postaci licznych spotkań, wieczorków, zaproszeń, które są dla pisarza męczące, a często także nużące. Ileż to razy autor wymyka się z różnych urządzanych na jego cześć i dla niego „imprez, pokazów, posiłków” tylnymi drzwiami. Dziś powiedzielibyśmy wychodzi zeń po angielsku.


Poza opisem wrażeń z pobytu na obu kontynentach książka zawiera relację z podróży, w przeważającej mierze morskiej. Morze opisane jest w przeróżnych barwach i odcieniach; morze spokojne i wzburzone, morze, w którym odbijają się słoneczne promienie i morze w towarzystwie chmur i wiatru, morze poranne, południowe i wieczorne. Czuję w tych opisach wyraz podziwu i hołdu składanemu żywiołowi, który jest często o wiele milszym towarzyszem podróży niż ludzie;

nudni i powierzchowni. Jak pisze Camus trudno mu wytrzymać w towarzystwie liczniejszym niż cztery osoby.
Autor opisuje, iż jego morskiej podróży do Ameryki Południowej towarzyszyły dźwięki muzyki poważnej. zytając można wyobrazić sobie rejs statkiem, prute dziobem fale,bezkresną przestrzeń za nami i bezkresną przestrzń przed nami, wiatr we włosach, poczucie wolności i beztroski, nieskrępowania. A jeśli jeszcze towarzyszy temu piękna muzyka można powtórzyć za Faustem .. trwaj chwilo, jesteś piękna.
Dziennik podróży jest rękopisem autora, pisanymi na gorąco relacjami z podróży. Nie wiadomo, czy Camus zamierzał go opublikować, czy też jedynie dla siebie i ewentualnego późniejszego wykorzystania spisywał miejsca, zdarzenia, spostrzeżenia i daty.
Muszę przyznać, że miejsca przez niego odwiedzone zostały opisane w sposób, który raczej by mnie zniechęcił do ich odwiedzenia, niż zachęcił. Należy wziąć jednak poprawkę na to, iż podróże miały miejsce ponad sześćdziesiąt lat temu i są subiektywnym spojrzeniem osoby pełnej zarówno podziwu, jak i dezaprobaty dla krajów Nowego Świata. Jednakże w pewien sposób są one też odbiciem mojego stanu postrzegania obu Ameryk.
Warto przeczytać, jeśli nie dla czego innego to dla piękna opisu morskich podroży.

25.06.2011

"Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki" Mario Vargas Llosa

"To było bajeczne lato" - tak brzmi pierwsze zdanie w tej powieści. Od razu mnie urzekło i wiedziałam, że tak książka mi się spodoba. 

 "To studium miłości odciętej od całej mitologii romantycznej (...) Mieści się w niej wiele, wszystko, co jest  związane z naturą człowieka: instynkt, seks, namiętność, także ta duchowa, fantazmany, które kształtują nasze relacje, czynią nas lepszymi ludźmi" - tak napisał autor o swojej powieści. 
I bardzo trafnie tu ujął istotę tego uczucia.

W to pewne bajeczne lato nastolatek-Ricardo Somocurcio (zarazem narrator w powieści), poznaje Lily-niegrzeczną dziewczynkę. Od tego czasu jego los odmienił się już na zawsze. Podobno tak naprawdę można kochać tylko raz. Ale również często (a raczej zawsze) jedna ze stron kocha bardziej. I tak było w przypadku Ricarda. Ta pierwsza, inspirująca, ale i toksyczna miłość nadawała mu sens życia, a jednocześnie bezlitośnie mu go odbierała. 

Lily,"Niegrzeczna dziewczynka", Chilijeczka, towarzyszka Arlette, madame Arnoux, Mrs. Richardson, metresa szefa japońskiej mafii,  pojawiała potem wiele razy w życiu Ricarda, bez uprzedzenia i równie niepodziewanie znikała. Czy można być zakochanym cały czas w jednej kobiecie, która pojawia się nagle i znika z życia, rozpala je szczęściem przez krótki czas, a potem zostawia suche, jałowe, zaszczepione przeciwko jakiejkolwiek innej namiętności czy miłości?  

A może można uodpornić się na miłość? Nie dopuszczać do siebie żadnych uczuć, stworzyć sobie barierę albo rzucić się w wir pracy. Tak próbował zrobić Ricardo. Po każdym odejściu famme fatale szybko wpadał w rutynę zawodu, a profesja tłumacza pozwalała mu podróżować, nieźle zarabiać i brać wolne, kiedy przyszła mu ochota.To dawało mu wolność, swobodę, ale nie szczęście. A szczęście zawsze przychodziło wtedy,  kiedy pojawiała się ona. I czy to było Limie, Paryżu, Londynie, Tokio czy Madrycie zawsze potrafił rzucić wszystko, by spędzić parę chwil z ukochaną, której szelmostwa doprowadzały, go do szaleństwa, obłędu, ale nie mógł o niej zapomnieć.

Chyba za bardzo nie napisałam tutaj o fabule, ale książka wywarła na mnie ogromne wrażenie, wyzwoliła we mnie wiele emocji i szalenie podobały mi się szelmostwa famme fatale. Choć była zepsuta do szpiku kości, cyniczna i wyrachowana, i ciągle powtarzała: "Pieniądze dają bezpieczeństwo, bronią cię, pozwalają korzystać zżycia w całej jego pełni i nie martwic się o dzień jutrzejszy. To jedyne szczęście, jakiego można dotknąć." Jednak bardzo się myliła, bo na końcu zwyciężyła miłość, tylko właśnie miłość przetrwała. 

I jeszcze parę słów o narracji. To było moje pierwsze spotkanie z tym autorem i to bardzo udane. Podobał mi się styl, polot i kreacja postaci  drugoplanowych: Juana Barreto, Mrs. Stubard, małżeństwa Gravoskich. Drażniły mnie tylko zbyt często pojawiające się zdrobnienia: kapelusik, usteczka, króciutkie, amancik oraz infantylne zwracanie się do siebie bohaterów (też za częste)  'mój grzeczny chłopczyku', 'moja niegrzeczna dziewczynka'. Ale biorąc pod uwagę całość, to wybaczam autorowi :) Ciekawe czy w innych powieściach używa takich zdrobnień, bo z pewnością do nich zajrzę. 


recenzja też u mnie Zapraszam

15.06.2011

Władca Much - William Golding

Ot, zwykła bajeczka, przygodowa historia chłopców, którzy jakimś cudem przeżywają wypadek samolotu rozbijającego się na bezludnej wyspie. Grupa młodych chłopców, a właściwie dzieci (przekrój wiekowy bohaterów Goldinga doprawdy szeroki) zostaje skazana na siebie, na własne pomysły aby przeżyć. Dzieciaki traktują początkowo to zdarzenie jako dobrą zabawę. Ucieczkę spod opieki dorosłych, samowolne decydowanie o własnym życiu. Dopóki jest dzień! Jednak z każdym zapadnięciem zmierzchu ich odwaga kurczy się, a strachy powiększają. Wieczorem i nocą każdy szmer wydaje się podejrzanym hałasem, każdy cień dziką zwierzyną i niebezpiecznym stworem. I choć początkowo myślą nad wyraz racjonalnie upatrując w rozpalonym ognisku jedynej szansy na ratunek z morza, budując liche, ale zawsze szałasy i wybierając wodza grupy, to po jakimś czasie to ich racjonalne myślenie gdzieś zanika. Zwycięża chęć dowodzenia, udowodnienia własnych racji. Budzi się chęć do walki i eliminacji słabszych i sprzeciwiających się. Tak rodzą się konflikty, tak dzieją się na wyspie tragedie. 


Nożem zwierza! Ciach po gardle! Tryska krew!



Chłopcy zaczynają gubić się w rzeczywistości – tracąc orientację i powoli zmysły nie rozróżniają świata prawdziwego od tego, który kreuje ich wyobraźnia. Władza w grupie dzieli się. Dotychczasowy przywódca zostaje obalony, zaczyna rządzić "mały Hitler", który aby osiągnąć władzę nie cofnie się nawet przed zagładą wyspy i własnej, sprzyjającej jemu grupy.
Jakkolwiek na początku książki przeżywamy wraz z dzieciakami świetną przygodę, może trochę bardziej wybiegając w przyszłość, jako dorosły - bo przecież dorosły umie (wydaje się) bardziej przewidywać i planować aniżeli dziecko, tak im dalej zagłębiamy się w lekturę tym bardziej, jak chłopcy zaczynamy odczuwać strach. W naszej wyobraźni maluje się straszna rzeczywistość, która niewiele odbiega od otaczającej nas w codziennym życiu. Zaczynamy zdawać sobie sprawę, jak słabej natury jest człowiek, jak okrutny jest jego charakter. Władza zapisana jest gdzieś każdemu w podświadomości i każdy – jeśli tylko dostanie taką okazję – będzie do niej dążył. Choćby po trupach, choćby tym samym torował drogę do własnej zagłady.
Jak okrutna to książka uświadamiamy sobie właśnie wtedy, gdy dociera do nas obraz człowieczeństwa, a właściwie jego zatracenia. Te dzieci są synonimem dorosłych, którzy nie potrafią znaleźć złotego środka dla dobra świata (bo przecież ta mała wyspa dla tych chłopców, to jak cały świat dla ludzkości). Nawet dziś nie trzeba długo szukać aby znaleźć przykłady takich rozbitków z bezludnej wyspy. Choćby wspomniany Hitler – po trupach (nawet własnym) do celu, nie bacząc na straty byle tylko osiągnąć cel, który da pocieszenie. Nieważne, że chwilowe. Czy też nienawistne zabijanie z powodu (a właściwie bez, bo co to za powód?) odmienności czy to poglądów politycznych, koloru skóry czy religii. Zabijanie z zazdrości, z zemsty za to, że ktoś jest lepszy. Nie dziwmy się tym dzieciom kiedy zabijają nieświadome własnego kolegę, biorąc go za Zwierza, bo sami walimy na oślep. Bez planu, bezmyślnie, bez sensu. Ostatnio choćby kiedy cała Europa wyrzucała tony żywności, nie wiedząc właściwie z jakiego powodu to czyni – z obrzydzeniem na twarzach i radością, że się pozbędzie śmiercionośnej bakterii pozbyła się źródła życia. Milionów witamin, ton jedzenia w dobie, kiedy 1/3 świata głoduje. W ten sposób Europa zabiła zwierza, który okazał się zwierzem nie być. Czy teraz rzucimy się na kolejnego podejrzanego, bezmyślnie pozbawiając go życia?
Jak zachowaliby się dorośli „spadając” grupą na bezludną wyspę? Niczym nie różniłoby się ich zachowanie od nieukształtowanych jeszcze dzieci. Od umysłów, które nie znają pojęcia rozsądku, władzy i zrozumienia, szczególnie w obliczu bezprawia (czytaj: ręki dorosłego)

Władca Much to po hebrajsku Belzebub, a ten jest synonimem Szatana. Władca Much Williama Goldinga to książka ponadczasowa i nie pasują do niej słowa, że dorosły jej nie zrozumie, że tylko dziecko może pojąć naturę dziecka, szczególnie w obliczu strachu. Nie zgodzę się z tym. Powiem więcej – mało które dzisiejsze dziecko, współczesne zrozumie tę powieść. W dobie internetu, szaleństwa komórek (oj stara jestem stara, iPodów przecież!), w czasach gdy przygoda dla dzieci zaczyna się i kończy przed monitorem własnego komputera, a konchą, która pozwala objąć władzę jest PSP czy wypasiony telefon takie dziecko nie zrozumie ducha przygody, nie pojmie strachu i wyobcowania. Wyśmieje nieporadność bohaterów Goldinga, bo dziś nie walczy się siłą i rozumem a snobizmem i pychą, a pustą głowę zastępuje pełen portfel.
 
Tańczmy nasz taniec! Dalej! Tańczyć!




cytaty pochodzą z książki

9.06.2011

"Ślad ruchu naprzód" - ROK MIŁOSZA z Literackim

Czesław Miłosz – chciałoby się powiedzieć, kto nie zna Czesława Miłosza? A jednak, część z nas zdaje się kojarzyć Autora z przymusowego czytania w szkołach. Lektura na lekcji języka polskiego nie zawsze należy do przyjemnych, bo choć nawet książka będzie dla młodego człowieka wielką przygoda, to już jej interpretacja, tak, jak przykazali niekoniecznie. Właśnie dlatego pewnie większości uczniów lektura szkolna kojarzy się z męką i czymś nieprzyjemnym. Stąd częste braki w znajomości warsztatów i dzieł taki wielkich autorów, jak Czesław Miłosz. Zresztą, co też nas uczono, że Miłosz to kto? Wielki buntownik, wróg narodu, renegat? Czy też, że za takiego go uważano kiedyś, a później i starano się nagle wybielać, odwracać przysłowiowego kota ogonem. Dopiero zauważono, co stracono?
Setna rocznica urodzin Autora jest bardzo dobrą okazją do naprawy błędów, do nadrobienia zaległości, poznania, czy też poszerzenia wiedzy o Miłoszu i jego dziełach. Tym bardziej, że rok, w którym przypada ta rocznica ogłoszono Rokiem Miłosza. W ramach Roku Miłosza przygotowano nie tylko szereg spotkań, konferencji, dyskusji i wystaw (zresztą nie tylko w Polsce ale i za granicą – Paryż, Nowy Jork, San Francisco, Wilno itp) ale i wznowiono wiele dzieł Autora, oraz wydano zupełnie nowe opracowania dotyczące twórczości Miłosza. Wydawnictwa prześcigały się w ilości wznawianych tytułów – w rozmiarach, okładkach, szczegółach. Ja chciałabym przybliżyć kilka wydań Wydawnictwa Literackiego, na które zwróciłam uwagę, i które dzięki uprzejmości Wydawnictwa mogłam przeczytać: Wyprawa w Dwudziestolecie, Spiżarnia Literacka oraz zupełnie nową książkę, zapewne długo wyczekiwaną przez znawców i wielbicieli poezji Czesława Miłosza  Moment Wieczny. Poezja Czesława Miłosza autorstwa Aleksandra Fiuta.
  



Podróż w głąb historii

Moja książka to ogród wycinków, co prawda plewiony, bo nie pozuję bynajmniej na całkowicie bezstronnego obserwatora … tak o Wyprawie w Dwudziestolecie pisze jej Autor. Książka składa się z szesnastu rozdziałów, z których każdy przybliża historię Polski, poszczególne elementy na nią się składające. Tak bliskie Miłoszowi Wilno, czy Lwów, Warszawę (Stolica) a także warstwy społeczne ówczesnej Polski: Robotnicy, Administracja, SanacjaLudzie - to tytuły kolejnych rozdziałów książki. Książka, jest opracowaniem raczej naukowym i dydaktycznym niż lekturą na upalne letnie wieczory, ale warto w te długie wieczory nadrobić dawno stracony czas, poznać to, czego nam poznać nie dano. Wszystkie informacje oparte są na doskonałych materiałach źródłowych (ulotkach, dokumentach, artykułach prasowych czy wreszcie pamiętnikach i fragmentach dzieł literackich, które przekazywały wiedzę o ówczesnej Rzeczpospolitej).
Dzięki doskonałym materiałom źródłowym, doświadczeniom własnym Autora Wyprawa w Dwudziestolecie doskonale ukazuje realia II Rzeczpospolitej. Być może niektórym obraz taki wyda się nieprawdziwy, zgoła odmienny od tego, jaki utrwalił się w jego świadomości, ale może znajdą się też tacy czytelnicy, dla których książka ta będzie doskonałą lekcją prawdziwej historii.
Na szczególną uwagę zasługuje ostatni rozdział książki Ludzie, w którym Czesław Miłosz podsumowuje wszystkie tematy, które poruszył w książce, w pewien sposób starając się wyjaśnić czym dla niego były okres dwudziestolecia i jakie znaczenie miały dla niego osoby tworzące ówczesną Polskę. W ten sposób przybliża i czytelnikowi czasy, które minęły i prawdy o których dziś trudno dotrzeć. Dzięki Autorowi mamy możliwość poznać zgoła odmienny punkt widzenia, ujrzeć to, czego widzieć nie pozwalano, co kryło się za zasłoną kłamstw i niedomówień. Wyprawa w Dwudziestolecie to doskonała lekcja historii.



Spiżarnia talentów 

Spiżarnia literacka to kolejny dokument można rzec, jaki do naszych rąk trafia dzięki Wydawnictwu Literackiemu. Można by Spiżarni literackiej nadać równie dobrze tytuł Kopalnia literacka, żeby nie powiedzieć kopalnia talentów. W tej książce poznajemy nie tylko ciekawostki jakich dostarcza nam sam Autor ale i właśnie Jego z zupełnie innej strony. To zbiór felietonów z kilku lat pisanych do Tygodnika Powszechnego, w którym wszystko jest ciekawostką. Prawdziwy róg obfitości, bez zbędnych frazesów i niepotrzebnych faktów. Książka można powiedzieć plotkarska. Wszystko w Spiżarni literackiej smakuje wybornie – każdy analizowany wiersz, każda ciekawostka o jego autorze – wszystko w najlepszym wykonaniu. Ale z drugiej strony nie jest to niezdrowe poszukiwanie sensacji - Miłosz nie wytyka nikomu błędów, nie uraża – dyskutuje, ale nie zagaduje, zaciekawia. Maluje prawdziwe portrety tworząc z nich wielką sztukę. Wartością tej sztuki jest fakt, że Autor wiele z opisanych przez siebie w Spiżarni... osób znał osobiście – można powiedzieć, że fakt ten dodaje pikanterii.
Do tej książki możemy podchodzić, jak do prawdziwej spiżarni bogatej w prawdziwe smakołyki –  smakować jej. Nie pochłaniać od razu, delektować się jej znakomitym smakiem. A nawet dzięki Wydawcy możemy źródła tych smaków poznać, na końcu książki umieszczono spis pierwodruków – daty i numery Tygodników, w których ukazały się poszczególne felietony.
Ta ostatnia książka Czesława Miłosza będzie smakować nie tylko tym, którzy pióro Autora w Tygodnikach Powszechnychśledzili, ale i wszystkim pozostałym, którzy być może dopiero poznają warsztat Miłosza.

A na deser … Moment wieczny czyli jedyna w swoim rodzaju monografia autorstwa jednego z największych znawców twórczości Czesława Miłosza – Aleksandra Fiuta. Ten zbiór tekstów publikowanych wcześniej przez autora, zarówno w Polsce jak i zagranicą, stopniowo poszerzany o analizę kolejnych, pojawiających się tomików poezji Miłosza stał się pierwszym studium monograficznym twórczości poetyckiej noblisty.
Moment wieczny to wyłączność Aleksandra Fiuta na monografię, jak sam przyznaje we wstępie. Opracowanie to, jak wspomniałam powstawało latami - autor książki początki jej powstawania datuje na rok 1975. Na wybór poszczególnych tekstów składa się ówczesna sytuacja polityczna kraju, oraz fakt przebywania na emigracji zarówno autora wierszy – Czesława Miłosza (wróg Polski Ludowej), jak i Aleksandra Fiuta. Należy nadmienić, iż opracowanie obejmuje osiemnaście tomów wierszy Miłosza (między innymi Piesek przydrożny, Nieobjęta ziemia czy Ocalenie) oraz wiersze Noblisty drukowane w czasopismach.
Na pytanie dlaczego taki, a nie inny tytuł dla tego zbioru, autor książki, w wywiadzie dla Wydawnictwa Literackiego odpowiada tak:  Bywa, że tytuł powstaje, zanim powstanie książka. I tak właśnie było w tym przypadku. Po przeczytaniu wiersza, który początkowo nosił tytuł Bon nad Lemanem, a potem Na brzegach Lemanu, miałem przeczucie, że ostatnia jego fraza – Godzisz się co jest niszczyć i z ruchu podjąć  moment wieczny - to klucz do poezji Miłosza. Zwłaszcza ta formuła: „moment wieczny”.
(dla zobrazowania fragment wiersza)

A kto w tym, co jest,
Znajduje spokój, ład i moment wieczny,
Mija bez śladu. Godzisz się, co jest,
Niszczyć i z ruchu podjąć moment wieczny
Jak blask na wodach czarnej rzeki? Tak.

Cz. Miłosz Notatnik: Brzegi Lemanu [w: A. Fiut, Moment wieczny)




Może warto choćby przy okazji jubileuszu i obchodów Roku Miłosza przypomnieć (czy też przybliżyć) sobie twórczość polskiego Noblisty. Szczególnie przy okazji tylu wartościowych i fantastycznych opracowań ciągle pojawiających się na polskim rynku książkowym. Przysiąść raz jeszcze nad książkami i wierszami aby skorzystać z tej spuścizny Autora, który powiedział o swojej twórczości, że w pogoni za rzeczywistością pozostawia za sobą książki niby zeschłą skórę węża, po to, żeby uciekać w przód od tego, co zrobiło się dawniej (Odczyt Noblowski, Zaczynając od moich ulic. Dzieła zebrane.).
Chętnie podzieliłabym się choćby jedną z powyższych książek, ale cieszą one moje oczy do tego stopnia, że trudno mi się z nimi rozstać. Zaglądam do nich i nadal odkrywam ciekawostki. Tak, zaskakujące bywają książki. 

Powyższy tekst powstał w oparciu o opisywane książki, oraz wywiad Wydawnictwa Literackiego z Aleksandrem Fiutem, autorem książki Moment wieczny. Poezja Czesława Miłosza.
Cytaty pochodzą z książek.
Zdjęcie Cz. Miłosza
http://www.google.pl/imgres?imgurl=http://wilnoteka.lt/files/imagecache/240x180/images/article/field_picture/czeslaw-milosz-21.jpg&imgrefurl=http://wilnoteka.lt/pl/strona/anonse/wydarzenia&usg=__SvJv7AWB0ivmBFa805QUzTriktc=&h=180&w=240&sz=8&hl=pl&start=81&sig2=MbmUvIRrtW16E05bkPskZg&zoom=1&tbnid=4Nu5wVYj-H_2RM:&tbnh=144&tbnw=192&ei=7KTwTZbUJc-SOtOSvOsC&prev=/search%3Fq%3Dczes%25C5%2582aw%2Bmi%25C5%2582osz%26hl%3Dpl%26client%3Dfirefox-a%26hs%3Dk2I%26sa%3DX%26rls%3Dorg.mozilla:pl:official%26biw%3D1400%26bih%3D857%26tbm%3Disch&itbs=1&iact=hc&vpx=1170&vpy=378&dur=54&hovh=144&hovw=192&tx=74&ty=91&page=4&ndsp=25&ved=1t:429,r:5,s:81&biw=1400&bih=857