5.08.2015

Ivo Andrić - Dom na odludziu

Dom to piętrowy, na stromym Alifakovacu stoi nieco na uboczu u samego szczytu. Na parterze, gdzie zimą bywa ciepło, a latem chłód panuje, mieści się pokaźna sień, duża kuchnia i od tyłu dwa mniejsze ciemne pokoiki, na piętrze zaś trzy duże pokoje, a jeden, ten od frontu, wychodzący na rozległą dolinę sarajewską, ma obszerny balkon. [s. 5]

Pierwsze dwa zdania z książki Ivo Andricia podziałały na moją wyobraźnię tak bardzo, że natychmiast wyszukałam w internecie zdjęcia Alifakovacu. Warto było, bo miejsce jest szczególne (patrz: fotografia poniżej). Nieco surowe, ale wyjątkowo malownicze, w dużej części zajęte przez cmentarz muzułmański, będący miejscem pochówku wielu zacnych obywateli Sarajewa. Nic dziwnego, że tytułowy dom narratora często odwiedzają duchy, i to nie byle jakie.


Krzykiem lub szeptem widma zabiegają o uwagę narratora, który nieszczęśnikom użycza ucha i miejsca na papierze. W domu na odludziu mostarski wezyr mija się w drzwiach z baronem fantastą, chwacki pasza z księgowym alkoholikiem, wiekowa służka Zuja z dyrektorem cyrku, a bośniacka niewolnica z geometrą narzekającym na nadmierną towarzyskość żony. Płyną opowieści o spiskach, zdradach i namiętnościach, nierzadko leje się krew, a jednak te historie mają w sobie coś z baśni. Coś, co każe często wracać myślą bohaterów oraz ich świata z pogranicza jawy i snu.


Dzieje się tak po części za sprawą kulturowej otoczki Bałkanów, po części za sprawą stylu Andricia, który czaruje słowem jak mało kto. Bajecznie opisuje chwile tak ulotne jak przypływ natchnienia oraz zdarzenia całkiem zwyczajne – czy mowa o piciu rakii czy o wizycie na targu. „Dom na odludziu” przyciąga i urzeka, niebezpiecznie rozbudza marzenia. Z pewnością odwiedzę go kiedyś ponownie.


___________________________
Ivo Andrić Dom na odludziu
przeł. Halina Kalita, Wydawnictwo Czytelnik, Warszawa 1979