26.07.2016

"Widok z Castle Rock" Alice Munro


Po drugim podejściu do prozy Munro stwierdzam, że się z nią chyba nie polubię. Przepadam za historiami rodzinnymi, za poszukiwaniem przodków i splataniem odnalezionych informacji w całość. Na taką wyprawę w przeszłość wybrała się autorka. Najstarsze dokumenty zaprowadziły ją do Szkocji, gdzie tropiła informacje o rodzinie Laidlawów. Pierwsza część książki to właśnie mozaika faktów i dopisanych do nich historii, zlepek pojedynczych informacji, fragmenty i urywki połączone w całość.

Munro opisuje trudne, pełne wyrzeczeń życie na szkockim pustkowiu oraz emigrację do Ameryki. Większa część rodziny osiadła na terenach kanadyjskich ale nowy świat nie okazał się być przyjazny. To ponownie wyrzeczenia, poznawanie nowego kraju, ciężka praca i walka z przyrodą.

Ostatnia część książki to dzieciństwo autorki, lata młodzieńcze i w końcu wiek dojrzały. Wszystkie jedenaście opowiadań tworzą spójną całość - to właściwie powieść, a opowiadania w moim odczuciu mają funkcję rozdziałów. Język noblistki jest stosunkowo prosty, dopasowany do opisywanych wydarzeń. To przecież książka o zwykłym życiu zwykłych ludzi. Ich losy kręcą się wokół walki o przeżycie, ich dogmatem jest uczynność, religijność i prawość. Nie ma miejsca w ich życiu na fanaberie, artyzm czy rozrywkę.

W zasadzie nie mogę tej książce nic zarzucić, mimo to zabrakło mi w niej ikry, tego nieuchwytnego składnika, który nie pozwala oderwać się od lektury. Po raz kolejny Munro zaprezentowała mi dobrą prozę, która jednak w żaden sposób mnie nie porwała i nie pozostawiła po sobie żadnego wrażenia. Pewna jestem, że za miesiąc nie będę już pewnie pamiętać wiele z treści. Nie sądzę, bym skusiła się na kolejne spotkanie z prozą Munro.