25.12.2011

Pearl S. Buck - Pałac kobiet

Wydawnictwo: MUZA, 2011
Pierwsze wydanie: The Pavilion of Women, 1946
Stron: 400
Tłumacz: Adam Chmielewski

Literacka Nagroda Nobla 1938

Ocena: 5-5,5/6

Długo wzbraniałam się przed tą książką, ponieważ Cesarzowa mnie trochę zmęczyła, a styl Buck nieco rozczarował. Obawiałam się, że Pałac kobiet będzie powtórką z rozrywki. Jakiś czas temu natknęłam się jednak na bardzo pozytywną recenzję tej książki i doszłam do wniosku, że nie ma co zwlekać, może jednak warto. I okazało się to prawdą. Okazuje się, że Buck z lat 40. potrafiła napisać coś bardzo dobrego, to jej późniejsza twórczość do mnie nie do końca trafiła.

Pewne wątki tej książki zdają się być charakterystyczne dla stylu autorki. Na pierwszy plan wysunięte są kobiety, ich siła, jakiś boski pierwiastek w nich ukryty. Poza tym rodzina, specyfika chińskiej kultury i jej zderzenie z zachodnia mentalnością. Czytelnik ma okazję zobaczyć to wszystko oczami pani Wu, którą poznaje w dniu jej 40-tych urodzin. Ta wielka dama długo czekała na tę chwilę, gdy wreszcie będzie mogła zmienić swoje życie, gdy będzie mogła być sobą. Inna kwestia jest to, gdzie ją to zaprowadzi.
Cd. u mnie --> Mikropolis

13.12.2011

"Fonsito i księżyc" M. V. Llosa

„Fonsito i księżyc” promowana jest jako historia napisana przez Maria Vargasa Llose z myślą o dzieciach. Ale czy aby na pewno? Choć posiada wszystkie cechy książeczki dla dzieci (piękne ilustracje, duża czcionka, krótka ale treściwa historia, bohaterowie są dziećmi), to jednak coś mnie nurtuje. Kto bliżej zapoznał się z książkami Noblisty, ten wie, że chłopiec o imieniu Fonsito jest także bohaterem dwóch jego poprzednich powieści: „Pochwały macochy” i „Dzienników don Rigoberta”, tam nie ma w sobie z nic z grzecznego cherubinka, którym jest w tej cieniutkiej opowieści. Dlatego zastanawiam się czy po raz kolejny autor nie wodzi nas za nos, oczekując, że wyczytamy prawdziwe przesłanie pomiędzy wierszami, które ostatecznie nie będzie już takie niewinne.

Całość recenzji TUTAJ.

8.12.2011

Piąte dziecko Doris Lessing

Piąte dziecko jest moim pierwszym spotkaniem z noblistką.
Bohaterowie powieści, Harriet i David Lovattowie, są idealną parą. Są inni, niż otaczający ich ludzie, inni niż ich znajomi, a nawet inni niż członkowie ich rodzin. Żyją nieco na uboczu świata, nie interesują ich spotkania towarzyskie, przelotne związki, robienie kariery, gromadzenie dóbr materialnych. Są tradycjonalistami; jak związek to monogamiczny, jak rodzina to wielodzietna, jak siedlisko to duży dom. Pobierają się i realizują swój plan; kupują dom, za który kredyt spłacają rodzice, Harriet w przeciągu kilku lat rodzi czworo dzieci i wcale nie zamierza na tym poprzestać. Co roku organizują święta i wakacje dla coraz większej liczby członków ich rodzin. Ich dom jest wyjątkowym miejscem, w szalonych latach sześćdziesiątych wydaje się on oazą spokoju. I choć kolejne ciąże Harriet nie budzą entuzjazmu najbliższych, to ich rodzinne szczęście wydaje się niczym niezakłócone. Szczęście to jest jednak owocem egoistycznych decyzji Dawida i Harriet, gdyż, nie mając środków na zapewnienie utrzymania tak licznej rodziny żyją kosztem rodziców Dawida i matki Harriet. Idealna rodzina; mama, tata, czworo zdrowych i szczęśliwych dzieci. I rodzi się piąte dziecko.
Niestety, to dziecko jest inne, odmieniec, mały potworek, jak nazywają go najbliżsi. Ben jest niezwykle silny i dziki, zachowuje się jak człowiek pierwotny. Od chwili, kiedy Ben zabija domowe zwierzaki, a życie młodszych dzieci staje się zagrożone w domu narasta atmosfera grozy i koszmaru. Rodzina staje przed trudnymi wyborami. Od tej pory następuje rozkład szczęśliwego związku państwa Lovattów.
Książka porusza do głębi. Zastanawia, jak to możliwe, że w tej „idealnej” rodzinie nikt nie próbuje zrozumieć „inności” dziecka. Jak to możliwe, że rodzina i przyjaciele pozostawiają samym sobie zarówno Bena, jak i jego matkę. Wszyscy traktują dziecko wyłącznie, jako zagrożenie, które należy wyeliminować. Podobnie, jak wszyscy traktują matkę, jako tę, która nie pozwoliła na dalsze „normalne” funkcjonowanie rodziny, gdyż nie pozwoliła pozbyć się problemu.
Przerażająca jest samotność matki, która, jako jedyna próbuje walczyć o życie syna. Pozbawiona oparcia męża, rodziny, lekarzy nie jest w stanie dotrzeć do Bena, mimo podejmowanych prób. A nie jest w stanie, gdyż w jej relacji z dzieckiem zabrakło miłości. Przerażający jest ten brak uczuć w rodzinie. Rodzinie, która do tej pory wydawała się być ostoją normalności w szalonym świecie. Harriet podejmuje próbę ratowania dziecka, a robi to nie z miłości, której nie potrafi z siebie wykrzesać, a powodowana poczuciem obowiązku i wyrzutami sumienia. Nieudolnie, bezskutecznie próbuje pomóc synowi. Podobnie, jak Bena wszyscy traktują, jako zagrożenie, tak samo wszyscy traktują Harriet, jako tę, która odrzuciła czwórkę swoich dzieci, aby poświęcić czas odmieńcowi.
Przerażający jest także brak pomocy ze strony środowiska lekarskiego.
Piąte dziecko to także książka o granicach tolerancji. Tolerujemy odmienność, tak długo, dopóki nie czujemy się zagrożeni.
Książka napisana jest tak "na chłodno", z dystansem. Narratorka, jest tu beznamiętną obserwatorką. Myślę, że jest to zamierzone działanie autorki.
Książka nie daje gotowych odpowiedzi, a zmusza do przemyśleń. Nie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna. Podejmuje trudną tematykę. Muszę przyznać, że w pewien sposób mnie wciągnęła. Nie należy może do moich ulubionych książek, ale na pewno na długo pozostanie w pamięci.
Moja ocena książki 4/6

7.12.2011

Nowa uczestniczka - AskaG

Witam wszystkich, mam na imię Aśka i jestem molem książkowym, a raczej byłam i teraz chciałabym znowu powrόcić do Czytania. Dołączając do grupy chciałabym odświeżyć swoją znajomość tych przeczytanych dawniej utworόw, ale i zainteresować się nowymi tytułami.
Przeczytani:
Henryk Sienkiewicz, lektury szkolne
Rudyard Kipling, Kim, Księga dżungli, pare opowiadań
Anatole France, Zbrodnia Sylwestra Bonnard
Władysław Reymont, Chłopi
Hermann Hesse, Wilk stepowy, Demian, Gra szklanych paciorkόw, jeszcze coś…
André Gide, Lochy Watykanu
William Faulkner, Absalomie, Absalomie
Ernest Hemingway, Komu bije dzwon, Stary czlowiek i morze, Pożegnanie z bronią
Albert Camus, Dżuma, Mit Syzyfa, Człowiek zbuntowany, Obcy, Upadek
Jean-Paul Sartre, Mur i inne opowiadania
Samuel Beckett, Czekając na Godota
Aleksander Sołżenicyn, Jeden dzień z życia Iwana Denisowicza
Isaak Bashevis Singer, Sztukmistrz z Lublina, Dwόr, Spuścizna, Certyfikat, opowiadania
Czesław Miłosz, wiersze
Gabriel Garcá Márquez, Kronika zapowiedzianej śmierci, Sto lat samotności, Miłość w czasach zarazy
William Golding, Władca much
Wisława Szymborska, wiersze
Günter Grass, Blaszany bębenek, Z dziennika ślimaka, Spotkanie w Telgte
Imre Kertész, Los utracony
J.M. Coetzee, Hańba
Orhan Pamuk, Stambuł
Wyzwanie:
Babbit, S.Lewisa,
Dr Żywago, Pasternaka,
przekonać się do skandynawskich noblistόw,
Nobliści z ostatniego dwudziestolecia,
Pablo Neruda, życie i twόrczość,
powrόcic do Faulknera, Singera, Sartre'a i Camusa,
jak rόwnież każda inna książka, czy autor, ktόrymi zainteresuję się w międzyczasie.
Termin: do czerwca przyszłego roku
Mam bloga, ale nie jest on o tematyce książkowej, więc raczej nie będę na niego powielać żadnych ewentualnych recenzji
Pozdrawiam Wszystkie Uczestniczki Projektu Nobliści

1.12.2011

Władca much

"Władca much" Williama Goldinga jest pierwszą lekturą, jaką przeczytałam w ramach Projektu Nobliści. 
Co się dzieje z człowiekiem, kiedy zabierze mu się kulturę? Jakie są nasze reakcje w sytuacjach ekstremalnych? I co właściwie odróżnia nas, ludzi, od zwierząt? Golding w swojej powieści opisuje wydarzenia rozgrywające się po tym, jak grupa angielskich chłopców trafia na bezludną wyspę i zostaje pozostawiona samym sobie. Jak żyć w porządku i zgodzie, kiedy o władzę walczy Ralph i John, każdy ma inne priorytety a gdzieś na wyspie czai się Zwierz? Książka z pewnością porusza i zmusza do refleksji nad naturą człowieka.

Moja ocena: 8/10

Na recenzję zapraszam tutaj

29.11.2011

Moi Nobliści

Dla mnie to wyzwanie jest prawdziwym wyzwaniem. Moja znajomość noblistów jest, jak się okazało, dość uboga i stwierdziłam, że czas coś z tym zrobić.
Póki co przeczytałam:
1905 Henryk Sienkiewicz - Krzyżacy, Potop, Quo Vadis, Latarnik, Janko Muzykant, Sachem, W pustyni i w puszczy
1924 Władysław Reymont - Chłopi t.1 Jesień
1950 Bertrand Russel - O wychowaniu, Wychowanie a ustrój społeczny
1954 Ernest Hemingway - Stary człowiek i morze
1957 Albert Camus - Dżuma, Mit Syzyfa
1980 Czesław Miłosz - wybór wierszy
1982 Gabriel Garcá Márquez - Rzecz o mych smutnych dziwkach
1996 Wisława Szymborska - wybór wierszy
2003 J.M. Coetzee - Zapiski ze złego roku, Dziwniejsze brzegi. Eseje literackie 1986-1999
2007 Doris Lessing -  Mężczyzna i dwie kobiety, Pod skórą

Jakie są moje plany? Na pewno chcę przeczytać przynajmniej jedną pozycję z każdej dekady. I wszystkie z ostatnich 20 lat. Nie będę wymieniała konkretnie które, bo dużo zależy od ich dostępności w bibliotekach. Mam już wypożyczoną "Hańbę" Coetzee i "Władcę much" Goldinga. Postępy postaram się regularnie notować na swoim blogu dostępnym tutaj.

27.11.2011

Hamida z zaułka Midakk

Nadżib Mahfuz, autor kilkudziesięciu powieści, laureat Nagrody Nobla z 1988 roku, określany jest mianem egipskiego Balzaca. W swoich powieściach przybliża nam codzienną egzystencję mieszkańców Kairu, ukazując miasto tętniące życiem, pełne wąskich uliczek i malowniczych zaułków. Pierwszą kairską powieścią Mahfuza jest Hamida z zaułka Midakk (Smak Słowa, 2010).
Na świecie trwa wojna, a w zaułku Midakk toczy się normalne życie. Zaułek leży nieco na uboczu wielkiego miasta. Zamknięty, tajemniczy świat tętni własnym rytmem: ktoś się zakochał, ktoś wyszedł za mąż, inny umarł czy też trafił do więzienia; niektórzy robią interesy, znajdują bądź tracą pracę, chorują i zdrowieją – ot, zwyczajność. Niewielki wycinek kairskiej społeczności we wszystkich przejawach codzienności. I nawet gdy w pewnym momencie wstrząsnęły zaułkiem tragiczne wydarzenia, to potem „spłynęło znowu dobrodziejstwo zapomnienia i obojętności. Jak zwykle płakano rankiem, jeżeli był powód do płaczu, i śmiano się wieczorem, a drzwi i okna skrzypiały rano, kiedy je otwierano, i wieczorem, kiedy je zamykano. Nic interesującego się nie działo” (s. 264).

(Reszta recenzji na moim blogu)

Fonsito i księżyc - Mario Vargas Llosa

Czym można sobie zasłużyć na buziaka od najładniejszej dziewczynki z klasy? Co zrobić, by spełnić własne marzenie? Och, nic takiego, wystarczy podarować ukochanej księżyc.
Kolejna książka ubiegłorocznego Noblisty jest króciutkim utworem. To zaledwie czterdzieści stron, z których co druga przedstawia tylko ilustrację, a ta na której jest tekst to w porywach dziesięć linijek zapisanych dość sporą czcionką. Czy warto ją przeczytać?
Całość do przeczytania u mnie.

26.11.2011

Mario Vargas Llosa "Fonsito i księżyc"

„Fonsito i księżyc” to nietypowa książeczka w twórczości Mario Vargasa Llosy. To książeczka dla dzieci. Piękna historia o chłopcu, którego marzeniem jest pocałowanie Nereidy, najładniejszej dziewczynki w klasie. 

Do przeczytania całej notki zapraszam do siebie na bloga

15.11.2011

Dzieje upadku rodziny

Buddenbrookowie Tomasza Manna to po ostatnich męczących lekturach wytchnienie i wielka przyjemność czytania. Powieść jest urzekająco klarowna, skondensowana, pozbawiona zbędnych słów, ozdobników i wypełniaczy, napisana przez mistrza dla czytelników potrafiących docenić urok prostoty.
Mann potrafi równie pięknie i zajmująco pisać o radościach i sukcesach, jak o troskach i śmierci, o dojrzewaniu i miłości, życiu ograniczonym konwenansami, stwarza klimat doskonale oddający realia mieszczańskiego bytu w Niemczech dziewiętnastego wieku. W dwóch niezbyt obszernych tomach zawarł stuletnią historię kupieckiej rodziny Buddenbrooków, ukazał ją od lat największego rozkwitu firmy handlowej do czasu upadku wraz z ostatnimi męskimi przedstawicielami rodu. Każde pokolenie, dumne z historii rodziny, stara się pomnażać fortunę podejmując czasem ryzykowne wyzwania, borykając się z różnymi problemami. W oszczędnej, pozornie suchej, a przecież niepozbawionej humoru i tak doskonałej narracji zawarta jest sama istota życia człowieka miejskiego, wrośniętego w tradycję, religię, konwenanse. Mann daje nam kompletny obraz człowieka uwikłanego w „obowiązki”, jakimi są rodzina i społeczeństwo, podporządkowanego środowisku, w jakim przyszło mu żyć. Każdy przedstawiciel rodu scharakteryzowany jest wyraziście, równym pociągnięciem pióra, dzięki czemu czytelnik może zobaczyć to, co najistotniejsze i wyobrazić sobie niedopowiedzianą resztę. Czyż nie tego właśnie oczekujemy po lekturze doskonałej?
(Ocena: 6/6)
   Miałam pewne obawy sięgając po tę książkę. Dotyczyły one wpływu nagrody Nobla, otrzymanej przez Llosę w ubiegłym roku na "ponoblowską" twórczość autora. Nie wiedzieć czemu, szykowałam się na coś komercyjno-masowego, populistycznego, na produkt wysoce homogenizowany. Po przeczytaniu "Marzenia Celta" stwierdzam z czystym sumieniem - Llosa wielkim pisarzem jest; obronił Nobla w pięknym, mistrzowskim  stylu. Przypieczętował go powieścią mądrą, głęboką, napisaną z wielkim rozmachem, bardzo ambitną, a jednocześnie z dobrymi, poczciwymi llosowskimi akcentami.
   Przyznam szczerze, nie wiem od czego zacząć tę recenzję... "Marzenie Celta" po prostu trzeba przeczytać, by w pełni docenić jego głębię i przekaz. By znaleźć się na przełomie wieków XIX i XX; by pokłuć oczy swojej duszy i wyobraźni obrazami ofiar szalejącego ówcześnie kolonializmu i jego bestialskich nadużyć; by przemierzyć z Rogerem Casementem dziewicze dżungle Amazonii i Konga; by zastanowić się raz jeszcze nad istotą człowieczeństwa i najskrytszymi sekretami ludzkiej duszy. Trzeba je przeczytać, by przekonać się na własne oczy, jak wielkiego natchnienia może dostarczyć nobel; jak wysoko stawia się potem sobie poprzeczkę i jak ambitnym zadaniom można sprostać. Trzeba je przeczytać, by móc powiedzieć, że zna się dzieło na miarę Nobla. 
   Na całość recenzji zapraszam serdecznie do mnie: Kartek szelest.

Doris Lessing - Pamiętnik przetrwania


Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie, 2007
Pierwsze wydanie: The Memoirs of a Survivor, 1974
Liczba stron: 297
Tłumacz: Bogdan Baran

Literacka Nagroda Nobla 2007

Ocena: 5/6

Coś chyba ma Lessing w sobie takiego, że muszę na początku zacisnąć zęby i brnąć dalej w jej opowieść. Czytając Przed zstąpieniem do piekieł wciągnęłam się ok. 50 strony, tym razem wystarczyło ich czterdzieści kilka (ale już znając tę pisarkę, wiedziałam, że powinno mi się to opłacić).

I faktycznie. Są tacy pisarze, którzy już na początku pokazują, że się wyróżniają. Przychodzą mi do głowy takie nazwiska jak Kafka, McCarthy, Beckett, teraz też Lessing. Otwierasz jakiś ich tytuł i od razu wiadomo, że autor nie pisze jak reszta, że nie wiesz, czego masz się tam spodziewać na każdej następnej stronie, i że jest to coś kompletnie innego, od tego, co czytamy w 99 przypadkach na 100. Ich książki nie są przystępne, często nawet nie są zbyt przyjemne. A jednak wiesz, że właśnie doświadczasz czegoś szczególnego, jakąś cząstkę z chyba nieprzemijalnej literatury, która będzie czytana nawet po twojej śmierci. Wydaje mi się, że Lessing ma szansę być w tym szacownym gronie. Mnie po prostu oszałamia jej mądrość, jestem zbyt mała, żeby zrozumieć wszystko, o czym pisze.

Mam problem z napisaniem o czym traktuje Pamiętnik przetrwania. Nie mam zielonego pojęcia. Na pewno nie jest to sf, jak ją zaliczają, ma tylko jakieś śladowe ilości fantastyki w sobie. Formalnie jest główna bohaterka, starsza kobieta, która opiekuje się nastolatką Emily. Czasy są trudne - opisy Lessing przywodzą na myśl powolne umieranie świata takiego, jak go znamy. Panuje anarchia, ludzie wracają do swoich pierwotnych zachowań, miasto pustoszeje.

c.d u mnie -->; Mikropolis

11.11.2011

„Fonsito i księżyc” – Mario Vargas Llosa

           „Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje.”*


            Pamiętacie nasze dziecięce miłostki gdy myśleliśmy, że to ta jedyna i do końca życia, gdy mówiliśmy, że chcemy być małżeństwem z naszym ukochanym. Dla niego/niej byliśmy w stanie zrobić wszystko co mogliśmy w tej chwili jako dziecko… Ach ta nasza naiwność i wiara w możliwość dokonania wszystkiego... 
 
Na resztę zapraszam do: Zapatrzona w książki

10.11.2011

Nobliści poznani i w planach


Z dotychczas przeczytanych książek noblistów najbardziej sobie cenię te:
William Golding: Wieża, Władca much
Gabriel García Márquez: Sto lat samotności
Elias Canetti: Auto da fé
John Steinbeck: Na wschód od Edenu
William Faulkner: Stary
Thomas Mann: Buddenbrookowie
George Bernard Shaw: Pigmalion
Oprócz tych ocenionych na szóstkę jest też wiele powieści piątkowych – dokładna lista wraz z ocenami na bieżąco uzupełniana znajduje się tutaj.

Kilka następnych powieści mam w najbliższych planach, m.in. pozostałe dwa tytuły Goldinga, również dwa Steinbecka (jak zdobędę), kilka Faulknera, Błogosławieństwo ziemi Hamsuna, na pewno coś Bölla i Saramago, Opowieści starego Kairu Mahfuza i koniecznie Pamuka, bo dotychczasowe próby nie były zbyt udane, a czuję, że jednak może mi się coś spodobać. Dobrze jednak, że nie ma ograniczenia czasowego, bo zawsze wpadnie mi w kolejkę coś atrakcyjnego, a niekoniecznie trwale wartościowego. ;)

9.11.2011

"Pałac kobiet" Pearl S. Buck

Niezwykłe stadium ludzkiej ambiwalentności w postaci jednej kobiety pragnącej zmienić własne życie. Niespokojna i dążąca do wolności dusza umieszczona w wyciszonym i niegwałtownym ciele. Burza zmian myśli i sposóbu postrzegania świata połączona ze spokojem działań i decyzji to precyzyjny kunszt literacki autorki, który zawładną mną do reszty.

Nic nie wskazywało na to, że w dniu ukończenia czterdziestu lat pani Wu diametralnie zmieni swoje życie. Nie chcąc już dłużej rodzić dzieci kobieta proponuje mężowi konkubinę. W domu Wu to początek zmian i tradycyjnego myślenia. Idą czasy zmian i rewolucji. Przede wszystkim rewolucji w życiu jednostek.

Reszta recenzji tutaj. Zapraszam.

"Święto kozła" - Mario Vargas Llosa

Traktat o dyktaturze i meandrach polityki chyba nie jest wymarzoną lekturą na jesienne wieczory. Niestety, moje nieodwracalne skrzywienie w kierunku takich ciężkich tematów połączone z sympatią do zeszłorocznego noblisty, sprawiło, że kilka wieczorów podczytywałam sobie opisy tortur, upokorzeń, krzywdy ludzkiej, jak również urazów psychicznych wywołanych przez wyżej wymienione.
"Święto Kozła" to analiza dyktatury od strony psychologicznej (tak, tak) przeprowadzona na przykładzie dominikańskiego reżimu Trujillo (1930-1961).
Autor opisuje jego ostatnie dni z wielu punktów widzenia - samego dyktatora, jego współpracowników, uczestników spisku na jego życie a także pewnej 14-latki (można się domyślac, że los nie potraktuje jej zbyt łaskawie).
Dla mnie był to katalog postaw jakie ludzie przyjmują wobec reżimu, jak również psychologicznych zniszczeń i uszkodzeń, które on wywołuje. Proste zapędzenie ludzi w kierat wywołałoby bunt, ale kombinacja kija i marchewki, połączona z okresami niełaski wywołuje zbawienną dla przetrwania systemu mieszankę przywiązania i strachu.
Byłoby przesada stwierdzić, że wszyscy byli uwikłani i ponosili odpowiedzialność, ale na pewno "umoczone" były warstwy wyższe. Choćby zachowanie własności wymagało czasem niezłej ekwilibrystyki z własnym sumieniem. A jednak niektórym udawało się wygrzebać z degrengolady, innych łamano na zawsze (najlepiej widać to w zachowaniach spiskowców, byli tacy, którzy ginęli z godnością, inni potrafili na zimno pokierować sytuacją, a zdarzali się tacy, którzy nie wytrzymywali psychicznie buntu przeciw dyktatorowi - tak głęboko zakorzeniła się w nich mieszanka strachu i lojalności).
Vargas Llosa trafnie odczytuje tez rolę "tłumu", niestety zazwyczaj bierną i wtórna wobec działań tych, którym chciało się schylić i wziąć władzę. Trudno mi powiedzieć, czy ta bierność to cecha typowa społeczeństw postkolonialnych?
Co i kto tak naprawdę decyduje o zmianach politycznych? Grupy interesów, także te zewnętrzne. Reżim Trujillo padł w momencie, gdy nie było innej możliwości dla USA wyjścia z twarzą z nałożonych uprzednio sankcji ekonomicznych. Wcześniej opozycja mogła co najwyżej tłuc głową w ścianę, ewentualnie spełniać rolę karmy dla rekinów (jedna z popularniejszych metod egzekucji).
Kto jest najbardziej narażony u schyłku dyktatury? Dyktator. Czynniki decydujące - czyli zazwyczaj warstwy dysponijące siłą ekonomiczną w danym społeczeństwie i zainteresowane wielkie mocarstwa są przygotowane na to, że reżim bedzie się reprodukował w złagodzonej formie (przy pomocy ludzi z drugiego szeregu), ale zawsze musi odejść ten, kto był znakiem firmowym dyktatury (co widac choćby na ostatnim przykładzie Kadaffiego). Czym jest w tej sytuacji demaokracja? Obawiam się, że wielkim złudzeniem i przysłowiowym opium dla ludu.
Książka MVL tym razem napisana jest prostym, niemal reporterskim stylem, który podkreśla wagę tematu. Jeśli ktoś zdecyduje się z nią zmierzyć - przed przeczytaniem warto rzucić okiem na podstawowe informacje o Dominikanie i jej najnowszej historii, nawet na Wikipedii.
Tradycyjnie polecam:)

31.10.2011

Rozmowy nad Nilem - Nadżib Mahfuz


Na okładce wydania Świata Książki jest dumny napis „Literacka nagroda Nobla 1988”, co sugeruje (chyba nie tylko ja tak pomyślałam), że za tę właśnie powieść Mahfuz został nagrodzony przez Szwedzką Akademię. I pozostałabym w tym przekonaniu, gdyby książka bardziej mi się podobała. A że wydała mi się nijaka, chciałam sprawdzić, co takiego zobaczyli w niej szwedzcy akademicy, a czego ja, czytelniczy prostaczek, nie dostrzegłam. I dzięki temu odkryłam, że Nobel przyznany został wcale nie za Rozmowy nad Nilem, tylko za trylogię kairską1. Na temat Opowieści starego Kairu nie wypowiadam się, bo jeszcze nie czytałam (ale spotkałam wiele pochlebnych opinii, więc zamierzam nadrobić), natomiast Rozmowy nad Nilem, choć czyta się naprawdę dobrze, to zupełnie nie moja bajka.

Książka – pewnie ważna i niosąca istotne treści dla Egipcjan, dla mnie okazała się po prostu obojętna. To, co w niej wyczytałam, ta samotność, obojętność na przeszłość, na przyszłość, odcinanie się i bronienie przed wszystkim, co burzy codzienną powtarzalną egzystencję, znalazłam już wcześniej gdzie indziej i bardziej do mnie trafiało. Choćby we Wdowie Couderc Simenona. No cóż, zobaczę jeszcze, czy noblista zachwyci mnie Opowieściami starego Kairu.
Więcej na moim blogu. Zapraszam.

29.10.2011

Nobliści Gosławy Ka.

Witam,

Przyłączyłam się do Projektu Nobliści, ponieważ nareszcie spojrzałam prawdzie w oczy i doszłam do wniosku, że niestety, ale moja znajomość dzieł noblistów jest... Hmm... Mówiąc delikatnie - niezbyt imponująca. :) Przedstawia się następująco:

1905 Henryk Sienkiewicz, Polska – Szkice węglem, Janko Muzykant, Z pamiętnika poznańskiego nauczyciela, Latarnik, Sachem, W pustyni i w puszczy

1911 Maurice Maeterlinck, Belgia – Ślepcy, Wnętrze, Peleas i Melisanda, Śmierć Tintagilesa

1924 Władysław Reymont, Polska – Chłopi

1925 George Bernard Shaw, Irlandia – Pigmalion

1957 Albert Camus, Francja – Dżuma, Obcy

1969 Samuel Beckett, Irlandia – Czekając na Godota, Końcówka, Szczęśliwe dni

1980 Czesław Miłosz, Polska – wiersze, Zniewolony umysł

1996 Wisława Szymborska, Polska - wiersze

2003 J.M. Coetzee, RPA – Hańba

2004 Elfriede Jelinek, Austria – Amatorki, Dramaty księżniczek

Z wymienionych powyżej dzieł lubię najbardziej Chłopów, Dżumę, Czekając na Godota, Zniewolony umysł oraz Amatorki. Za Sienkiewiczem generalnie nie przepadam, dlatego jego trylogię omijałam zawsze szerokim łukiem...

Których noblistów chciałabym poznać w najbliższej przyszłości? Przede wszystkim tych z dwóch ostatnich dekad (nie będę ich wymieniać), ale też Faulknera (nawet już wypożyczyłam Kiedy umieram) czy Hemingway'a. Nie łudzę się, że szybko do tego dojdzie. Jednak powolutku, powolutku...

27.10.2011

Ziemia obiecana Władysław Reymont (audiobook)

Powieść wydana po raz pierwszy w latach 1897- 98 w czasopiśmie Kurier codzienny, rok później wydana drukiem. Muszę przyznać, że jest to chyba jedno z większych zaskoczeń czytelniczych ostatniego roku. Do tej pory znałam jedynie ekranizację powieści, a to jak się okazuje, tak jakbym nie znała jej wcale. Nie spodziewałam się, iż powieść aż tak mnie „wciągnie”; różnorodnością bohaterów, klimatem Łodzi schyłku XIX wieku, ciekawą narracją, bogactwem języka. Z Ziemi obiecanej mogłoby powstać kilka powieści, tyle tam różnorodnego materiału, tyle historii i tyle treści.
Ziemia obiecana – była miejscem obiecanym Żydom przez Boga, miejscem, do której wędrowali pod wodzą Mojżesza. W dziewiętnastowiecznej Polsce taką ziemią obiecaną miała być Łódź. Miasto, do którego przybywali z różnych stron świata Polacy, Żydzi, Niemcy, Czesi, Rosjanie zwiedzeni możliwością szybkiego zrobienia fortuny i awansu społecznego. Z małej rolniczej osady Łódź stała się ponad dwustu-tysięcznym miastem fabrycznym. Tutaj rodził się drapieżny, młody kapitalizm. Tutaj przestawało mieć znaczenie pochodzenie społeczne, a liczyła się umiejętność zrobienia fortuny. Każdy, kto miał trochę sprytu i szczęścia i kto nie miewał skrupułów mógł zdobyć fortunę. I ta właśnie nadzieja awansu społecznego, była jak magnes, który przyciągał tu inteligentów, robotników, rolników, rzemieślników, biedaków, cwaniaków i oszustów.
I to właśnie Łódź, będąca dla wielu ziemią obiecaną, jest bohaterem powieści Władysława Reymonta, a przynajmniej jednym z jej głównych bohaterów. Nie tyle chodzi tu o topografię miejsca, choć w książce występują autentyczne ulice, a nawet domy, co o klimat miasta. Miasta nędznego, biednego, miasta huczących fabryk i dymiących kominów, miasta brzydkiego, ale i fascynującego.
"Liczne rusztowania, stojące przed nowo wznoszonymi, lub nadbudowywanymi domami, spychały wszystkich w błoto ulicy. Niżej za Nowym Rynkiem pełno było Żydów i robotników, dążących na Stare Miasto. Piotrkowska ulica w tym miejscu zmieniała po raz trzeci, swój wygląd i charakter, bo od Gajerowskiego Rynku aż do Nawrot jest fabryczną; od Nawrot do Nowego Rynku- handlową, a od Nowego, w dół, do Starego Miasta -tandeciarsko -żydowska. ... Rynsztokami płynęły ścieki z fabryk i ciągnęły się wstęgi brudnożółte, czerwone i niebieskie; z niektórych domów i fabryk, położonych za nimi, przypływ był tak obfity, że nie mogąc się pomieścić w płytkich rynsztokach, 1`występował z brzegów zalewając chodniki,kolorowymi falami, aż po wydeptane progi niezliczonych sklepików, ziejących z zabłoconych wnętrz brudem i zgnilizną, zapachem śledzi, jarzyn gnijących lub alkoholu. Domy stare, obdarte, brudne, poobtłukiwane z tynków, świecące niby ranami nagą cegłą, miejscami drewniane, albo ze zwykłego pruskiego muru, który pękał i rozsypywał się przy drzwiach i oknach, o krzywych obsadach futryn, pokrzywione, wyssane, zabłocone, stały ohydnym rzędem domów-trupów, pomiędzy którymi wciskały się nowe, trzypiętrowe kolosy o niezliczonych oknach, jeszcze nie tynkowane, bez balkonów, z tymczasowymi oknami, a pełne już ludzkiego mrowia i stuku warsztatów tkackich, jakie pracowały bez względu na niedzielę, turkotu huczącego maszyn szyjących tandetę, na wywóz i przenikliwego zgrzytu kołowrotków, na których zwijano przędzę na szpulki do użytku ręcznych warsztatów."
Pisarz moim zdaniem świetnie przedstawił miasto i jego mieszkańców. Ziemia obiecana to przegląd wszystkich warstw społecznych, wielu narodowości oraz różnorodność ludzkich charakterów. To jednak moje zdanie. Podobno sylwetki bohaterów wzorowane były na rzeczywistych postaciach, a czytelnicy drukowanej w odcinkach powieści zarzucali autorowi, iż zbyt wyraźnie sportretował prawdziwe osobistości, a z powodu nieznajomości realiów łódzkich przedstawił w książce salony warszawskie. No cóż, łódzkie, warszawskie, czy dziś to takie ważne, kto był pierwowzorem postaci Bucholzca, albo Szai. Chyba dla wielu czytelników, podobnie, jak dla mnie, "Ziemia obiecana" to realny obraz XIX wiecznego miasta.

Więcej na blogu Moje podróże

12.10.2011

"Kraina śniegu" Kawabata Yasunari




Tytułowa kraina śniegu to uzdrowiskowa miejscowość zagubiona po śród japońskich gór, zimą często odcięta od świata. Turyści przyjeżdżają tu, by jeździć na nartach, wędrować po górach oraz korzystać z gorących źródeł. Również główny bohater powieści - Shimamura trafia w to miejsce, gdzie poznaje Komako - młodą gejszę. 

Powieść rozpoczyna się w momencie, gdy Shimamura po raz drugi jedzie do krainy śniegu. Podczas podróży pociągiem wspomina wspólne chwile z Komako i obserwuje siedzącą nieopodal Yoko. Dziewczyna zachwyca go swą urodą, pięknym głosem oraz troską, jaką okazuje swojemu choremu towarzyszowi podróży. 
O Shimamurze wiemy niewiele - mieszka Tokio, interesuje się tańcem, ma żonę i dzieci oraz dość pieniędzy, by wydawać je na podróże. Komako natomiast podobno została gejszą, by zebrać pieniądze na leczenie syna nauczycielki, u której mieszka. Owym synem opiekowała się w podróży Yoko. 

Pomimo fascynacji Yoko, Shimamura niewiele robi w celu poznania jej, spędza czas z kapryśną i zakochaną w nim Komako, próbuje wprawdzie ją wypytywać ale niewiele się od niej dowiaduje.
Autor niespiesznie opisuje pokój, w którym mieszka Shimamura, zmieniającą się przyrodę, zwyczaje japońskie, stroje kobiet. Akcja toczy się niespiesznie, powyższe opisy przetykane są dialogami między kochankami. Przeważnie jednak są to przekomarzania, urywane zdania, moim zdaniem, trudne do zrozumienia dla europejskiego czytelnika. Większość z wypowiedzi Komako wydała mi się być naiwna, natarczywa, dziecinna wręcz. Rozumiem, że to jej gra, mamienie i odrzucanie, nęcenie i odpychanie kochanka, ale wydaje mi się, że dla czytelnika nie obeznanego ze zwyczajami japońskimi, a szczególnie ze zwyczajami gejsz, trudno jest ją przejrzeć.

Kawabata tak prowadzi narrację swojej powieści, iż czytelnik podąża za Shimamurą i posiada także jego stan wiedzy. Tak jak on, próbuje rozgryźć tajemnicze stosunki między Yoko, Komako, a synem nauczycielki. 
Tajemnicza aura powieści obejmuje także płaszczyznę językową - proza Kawabaty pełna jest liryzmu, sprawia wrażenie sennej, onirycznej, a zarazem uderza nagromadzeniem symboli, niestety dla mnie niezrozumiałych. Wyczuwam, iż wiele scen i detali ma spore znaczenie dla zrozumienia stosunków między kochankami, niestety nie jestem w stanie ich odczytać.
Mimo to lektura "Krainy śniegu" dała mi sporo satysfakcji oraz rozbudziła chęć, by bliżej poznać zwyczaje gejsz.

11.10.2011

"Barabasz" Pär Lagerkvist



Gdyby Lagerkvist nie otrzymał Nagrody Nobla nigdy nie sięgnęłabym po jego książki. Szkoda, bo po przeczytaniu wygrzebanego w antykwariacie "Barabasza" muszę stwierdzić, że jest pisarzem znakomitym.

Powieść rozpoczyna się w momencie wygłaszania wyroku przez Piłata i uwolnienia Barabasza. Oszołomiony były więzień kroczy za Jezusem, by dowiedzieć się kim jest człowiek skazany zamiast niego na śmierć. Towarzyszmy Barabaszowi w jego rozterkach, w poszukiwaniu prawdy o Jezusie, w błąkaniu się po ulicach i w napadach rabunkowych. Barabasz traci serce do wszystkiego, co stanowiło esencję jego życia, zaczyna rozmyślać i poszukiwać. Obserwuje śmierć znajomej, która uwierzyła w Jezusa, spotyka Piotra Apostoła, wraca do swoich znajomych, którzy pokpiwają z Jezusa. Sam Jezus to postać tajemnicza, o której krążą różne pogłoski. Uliczne plotki i domniemania na jego temat niewiele się różnią od tych współcześnie rozpowszechnianych. Barabasz opuszcza Jerozolimę, przyłącza się do swojej dawnej szajki, aż w końcu staje się niewolnikiem. Jego towarzyszem niedoli podczas okrutnie ciężkiej pracy w kopalni staje się człowiek, który w Chrystusa uwierzył. Obserwujemy Barabasza, który rozpaczliwie szuka wiary i sensu życia. Gdy wydaje mu się, że wreszcie ją zrozumiał, popełnia fatalny błąd.

Powieść Lagerkvista wzorowana jest na apokryfach - autor uzupełnia skąpą biblijną wiedzę o Barabaszu, a zarazem przedstawia jego życie w analogii do losów Jezusa, podkreślając ją jego ostatnimi słowami.
Równocześnie Barabasz wydaje się być everymanem - po niespodziewanym uwolnieniu zaczyna rozważać i szukać, dokonuje wyborów i pragnie uwierzyć. Lagerkvist ukazuje czytelnikowi jak ważna jest łaska wiary, bez której nie sposób uwierzyć i oddać się Jezusowi. Barabasz pozostaje konsekwentny w swoim wyborze, przyjmuje jego konsekwencje i zdaje sobie sprawę, że otrzymując coś, zawsze coś tracimy. 
Powieści Lagerkvista nie można odmówić uniwersalizmu, napisana w 1950 nadal jest aktualna i ma szanse trafić do współczesnego czytelnika.
Jeśli pozostałe utwory noblisty są równie dobre jak "Barabasz", to decyzja Akademii była trafna.

6.10.2011

"Na polu chwały" - Henryk Sienkiewicz


W ramach odskoczni od Kraszewskiego, sięgnęłam po mniej znaną i rzekomo nieudaną powieść Sienkiewicza "Na polu chwały". Nie da się ukryć, że ta opinia strasznie krzywdzi tę historię z czasów Sobieskiego. To fakt, że nie ma ona takiego rozmachu jak Trylogia, ale czyta się naprawdę dobrze. Myślę, że będzie pewniakiem dla wszystkich,którzy mają bzika na punkcie JIK-a, ale zaczynają już odczuwać znużenie jego "zygzakami" fabularnymi i schematycznymi postaciami.Rzecz rozgrywa się w ciągu kilku miesięcy roku 1683 (ostatnią sceną jest wymarsz wojsk polskich pod Wiedeń) w Puszczy Kozienickiej (w pobliżu Radomia) i okolicach.
Puszcza jest o dziwo dość gęsto zaludniona, i to nie tylko przez wilki i niedźwiedzie, a przez wszelkiej maści uchodźców przybyłych a toKijowszczyzny, a to z Podola a to z innych terytoriów zajętych przez sąsiadów.
Stereotypowo uważa się, że czasy panowania Sobieskiego były ostatnimi latami świetności Rzeczypospolitej Obojga Narodów, u Sienkiewicza jednak widać, że przeżywa ona zapaść, tak ekonomiczną, jak i demograficzną (co chwila mowa jest o rodach wygasłych w wyniku śmierci ich przedstawicieli w wyniku działań wojennych). Wciąż jednak nie doszło do zapaści moralnej, chociaż starsi obywatele kwękają jak najęci, że Polska nierządem stoi, jednak gdy trzeba, połowa populacji siada na koń i jedzie bić Turczyna.
Osią książki jest jednak miłość - między dwojgiem potomków zubożałych rodów- Jackiem Taczewskim (potomkiem Powały z Taczewa- bohatera Krzyżaków) i Anulą Sienińską. Zanim obydwoje dorosną do tej miłości i zanim pokonają wszystkie przeszkody rzucane im pod nogi przez zły los, co wrażliwsi czytelnicy zużyją co najmniej paczkę chusteczek.
Największym atutem jest jednak wskrzeszenie dawno zaginionego świata, Rzeczypospolitej czasów Srebrnego Wieku (używając terminologii Pawła Jasienicy). Sienkiewicz robi to nader umiejętnie i do tego świetnie się bawi- czy to konstruując kolejne charaterystyczne postaci czy przytaczając tchnące humorem dialogi. Tego ostatniego jest tu dużo więcej niż we współczesnych "Połanieckich".
Tu dla przykladu historia pewnego obciętego ucha (i prezentu ślubnego w jednym):
"- (...) niesmaczne jest to donum.
- Jak to niesmaczne?- zapytał Marek- dyć my nie do zjedzenia Jackowi to ucho przynieśli.
- Dziękuję wam za waszą życzliwość - odpowiedział Taczewski- gdyż jak mniemam, nie przynieśliście tego także do schowania.
- Jużci, że trochę pozieleniało; chybaby w dymie uwędzić!
- Niech je pachołek zaraz zagrzebie - rzekł surowo ksiądz- bo zawdy chrześcijańskie to ucho".
Jak widać - nie zawsze jest cukierkowo, a Sienkiewicz nie ucieka także od tematów trudnych. Czy wiecie na przykład jakie pod koniec XVII wieku obowiązywały kary za gwałt? [W każdym razie- skutecznie powstrzymujące potencjalnych gwałcicieli.]
Polska czasów Sobieskiego, to inny świat, inna mentalność, inne zasady funkcjonowania społeczeństwa. Np daje się zauważyć, że państwo i prawo nie wkracza wszędzie. Przestępcę nie podpadającego pod kodeks karny obejmowała infamia - i to często okazywało się karą wystarczającą.
Skąd taki tytuł? Mam wrażenie, że przy okazji zajmującej historii Sienkiewicz próbował zdefiniować na nowo pojęcie patriotyzmu. Z jakim skutkiem?
W ciągu ostatnich lat słychać powtarzające się pytania o to, jak współcześni Polacy zachowaliby się, gdyby zostali postawieni w sytuacji swoich rówieśników sprzed 70 lat (zupełnie niedawno zastanawiała się nad tym choćby Enga). Powstrzymam się od opinii na ten temat. Wydaje mi się jednak, że to, że taka, a nie inna postawa naszych przodków przy okazji różnych historycznych kryzysów, była częściowo także wynikiem podprogowego działania dzieł pewnego Noblisty.

3.10.2011

Mężczyzna i dwie kobiety, Doris Lessing


PIW, 2008
Liczba stron: 323

To będzie długi i szczegółowy wpis, bo tworzony na bieżąco w trakcie czytania. Przede wszystkim stworzyłam te zapiski ku mojej wygodzie, by lepiej zapamiętać to, o czym czytałam i by pomóc sobie w interpretacji niektórych opowiadań. Lojalnie uprzedzam, że mogą pojawić się spoilery...

Zaliczona - podstarzały literat, który w życiu nie odniósł oczekiwanego sukcesu rekompensuje sobie swoje porażki licznymi podbojami seksualnymi. Nie mylić z miłością. Wyszukuje kobiety, które wyróżniają się spośród innych i robi wszystko, by je posiąść. I tyle. Jego kolejną zdobyczą ma być scenografka, która zyskała dość dużą popularność. Ależ ten gość jest irytujący, nachalny i obrzydliwy. Nawet nie bardzo próbuje się maskować wybierając sobie zdobycz. Bierność jego 'wybranki' zupełnie psuje mu wieczór. Ona natomiast zachowuje się z rezygnacją, wiedząc do czego zmierza jej nowy znajomy. Nie ułatwia mu, ani go nie zachęca, ale nie opiera się jakoś szczególnie. Ta obojętność i brak jakichkolwiek emocji zaskakują go bardziej niż groźba oskarżenia go o gwałt. Jemu przecież chodziło o podkreślenie swojej męskości i dopieszczenie spuchniętego ego.

O pozostałych opowiadaniach zamieszczonych w tym zbiorze przeczytacie TUTAJ