27.06.2014

"Zeszyty don Rigoberta" Mario Vargas Llosa




Niestety dopiero niedawno sięgnęłam po kontynuację świetnej Pochwały macochy. Niestety, bo pewna część faktów i wrażeń umknęła mi już z pamięci. Mimo to z przyjemnością przeczytałam tę pozycję i ponownie zachwyciłam się giętkością języka noblisty.

Lukrecja musiała opuścić dom męża i wraz z zaufaną służącą mieszka sama. Od pewnego czasu jednak regularnie odwiedza ją Alfonso, który czyni wszystko, by pogodzić ojca i macochę. Równocześnie Lukrecja zaczyna otrzymywać anonimowe listy, w których opisywane są seksualne fantazje, bazujące na konkretnych obrazach. Opisy te przypominają jej nocne przygody z mężem i rozpalają tęsknotę.

Diabolicznie niewinny Alfonso naciska na Lukrecję, by zaczęła odpisywać na anonimy, opowiada jej o samotności ojca i czyni wszystko, by macocha wróciła do domu. Równocześnie ponownie roztacza swój czar, wzbudzając namiętność w Lukrecji. Ich pozornie niewinne rozmowy kręcą się wokół twórczości Egona Schielego. Uczący się malarstwa Fonsito całkowicie zafascynowany jest tym malarzem - studiuje szczegółowo jego życie, interesuje się jego sztuką, podkreślając jej seksualny aspekt i w końcu co raz odnajduje kolejne podobieństwa do Austriaka.

Całkowicie skołowana Lukrecja rozpoczyna listowną grę z mężem, żałując swojego postępku i marząc o powrocie. Autor świetnie ukazuje toczącą się równolegle wewnętrzną walkę obu małżonków.

Zeszyty don Rigoberta wydają się być powieścią dojrzalszą niż Pochwała macochy, mnie jednak ta ostatnia bardziej przypadła do gustu. W tej książce zabrakło mi ostentacyjnego naturalizmu, który naturalnie nie każdemu musi się podobać. Zdecydowanie lepiej jest czytać obie książki w niewielkim odstępie czasu, by w pełni docenić ich wartość. Mnie bardzo przypadła do gustu ta strona pisarstwa noblisty.

Brak komentarzy: