Pierwsze wydanie: Boodenbrooks, Verfall einer Familie, 1901
Stron: 285+267=552
Tłumacz: Ewa Librowiczowa
Literacka Nagroda Nobla 1929
Ocena: 4,5/6
Mam osobisty problem z Mannem, bowiem jako nastolatka poległam na Czarodziejskiej górze.
 To była chyba druga książka w życiu, której nie skończyłam, gdzieś mam 
nawet zapisane, na której stronie się poddałam, jakoś mi nie szło, 
termin oddania do biblioteki już dawno minął, wicie, rozumicie. A jednak
 było/jest mi żal. Ponoć jednak Górę lepiej przeczytać w zupełnie
 innym wieku, więc może wyjdzie mi to na dobre? Tymczasem sięgnęłam po 
własny egzemplarz sagi rodzinnej uznanej za znacznie lżejszą pozycję.
Można ją za taką uznać, bowiem nie jest to lektura jakoś wyjątkowo 
trudna i zawiła, z drugiej strony trudno uznać jej styl za lekki, jakby 
nie patrzeć to książka jeszcze dość mocno osadzona w XIX wieku (co jest 
jej zaletą!). Opisuje ona zresztą dzieje tytułowej rodziny na 
przestrzeni lat 1835-1877. Kolejne pokolenia, ich losy, decyzje, 
marzenia, ambicje i zasady. Nie jest to pozycja historyczna jednak, 
bowiem wydarzenia historii Niemiec stanowią zaledwie jej tło. Bardzo 
ciekawy zabiegiem Manna było umieszczenie w sumie samego zakończenia w 
tytule. Upadek. Czytelnik ciągle ma to z tyłu z głowy. Nie wiem jak Wy, 
ale ja długo spodziewałam się, że będzie to coś na kształt 
dickensowskich zabiegów à la rodzina na bruku, bieda, przeprowadzki do 
coraz gorszych miejsc itd. i tu mnie noblista przyjemnie zaskoczył, bo 
chodzi mu o upadek duchowy i poniekąd intelektualny.
ciąg dalszy u mnie --> Mikropolis 
