24.11.2013

Selma Lagerlof "Tętniące serce"

Wiele już czytałam powieści o miłości rodzicielskiej. Wiele łez wylałam przy tego typu historiach, gdyż przeważnie sytuacje opisywane przez autorów okazywały się skrajnie patologiczne (niekoniecznie w negatywnym sensie). Jednak opowieść szwedzkiej pisarki, bądź co bądź laureatki Nagrody Nobla, wywarła na mnie niesamowite wrażenie, a łezka się w oku nie zakręciła. Jak to możliwe? Pytam dotąd sama siebie :)

S. Lagerlof wzięła na warsztat nietypowy temat - tacierzyństwo. Wątek, który w dzisiejszych czasach byłby czymś normalnym lub też czymś pożądanym, sto lat temu musiał wywołać skrajne emocje.Być może dlatego właśnie autorka wybrała tak specyficzny sposób opisu historii Jana Andersona i jego córki Klary Finy Gulleborgi. Za chwilę postaram się wyjaśnić dokładniej, o co mi chodzi, choć nie jestem pewna, czy będę potrafiła w pełni oddać to, co kłębi mi się w głowie.
Ciąg dalszy tutaj! Zapraszam :)

Brak komentarzy: