Miasteczko Lotus w stanie Georgia nie ma w sobie nic pięknego - jest podłą dziurą, z której młodzi uciekają przy pierwszej lepszej okazji. Dla Franka był nią wyjazd na wojnę w Korei, dla jego siostry Cee – małżeństwo z mężczyzną z wielkiego miasta. Obojgu przyszło jednak wrócić w rodzinne strony. Znienawidzone miejsce okazało się po latach przystanią, w której można wylizać rany i nabrać sił. Wbrew pozorom osada miała jednak w sobie coś z kwiatu lotosu (lotus – ang. lotos) – głęboko ukryte, silne korzenie.
Toni
Morrison mówi w „Domu” nie tylko o przywiązaniu do miejsca i więzach
rodzinnych. Na zaledwie 144 stronach potrafiła opowiedzieć również o
wchodzeniu w wiek męski oraz odkupieniu winy. Jakby mimochodem
kontrastuje siłę kobiet z siłą mężczyzn, nowoczesność z tradycją, a
miasto z prowincją. Najciekawszy jest jednak sposób, w jaki pisze o
dyskryminacji rasowej – ani razu nie określa koloru skóry bohaterów, a
mimo to czytelnik nie ma wątpliwości, czy pisze o białych, czy o
czarnych. Doprawdy niesamowite.
ciąg dalszy TU.
_____________________________________________________________
Toni Morrison „Dom”, tłum. Jolanta Kozak, Świat Książki, Warszawa 2013
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz