16.03.2015

Drogie życie - Alice Munro


Mówi się, że każdy dobry film musi mieć scenę z pociągiem. O tym pomyślałam, przy pierwszych opowiadaniach Munro ze zbioru Drogie życie. Niestety, nie we wszystkich był obecny pociąg, więc koncepcja uznania tego motywu jako wspólnego dla tego zbioru opowiadań odpadła. I tym samym (stosując analogię do filmu) czuję się usprawiedliwiona. Bowiem nie uznaję twórczości Munro za wybitną, a nagrodę Nobla przyznałabym zupełnie komuś innemu. A konkretnie osobie, której opowiadania są łatwo przyswajalne, a mimo to niepozbawione pewnej, nawet można rzec prozaicznej, głębi. (Tak na wszelki wypadek zaprzeczę podejrzeniom, że niniejszy tekst jest moim świadectwem głębokiego żalu i rozczarowania, wynikającego z nieprzyznania nagrody mojemu ulubionemu pisarzowi, bynajmniej.)
Książki Alice Munro niewątpliwie przyciągają swoimi delikatnymi i kobiecymi okładkami, sugerującymi coś zgoła odmiennego od zawartej w nich treści. A ta jest toporna, ciężka i męcząca. Niektórzy żartobliwie twierdzą, że pewnie z tego powodu dostała taką prestiżową nagrodę. Połowa noblistów zapewne potwierdza tę tezę, ale na pewno nie jest to reguła. Przejdę jednak doDrogiego życia
Książka składa się z dwóch części: opowiadań napisanych przez autorkę i opowieści, które napisało życie autorki. (Niniejszym wyznaję wiarę w to, że autorka nie cierpi na schizofrenię i to co opisuje po Finale rzeczywiście przeżyła, a nie jest wytworem jej wyobraźni.) O czym one są? Mogłabym banalnie i lakonicznie powiedzieć: o życiu. Ale tym rzuciłabym na siebie podejrzenia, że tego zbioru w ogóle nie przeczytałam. Więc przyznaję się, że książkę czytałam w grudniu, a niewiele pamiętałam niedługo po lekturze, a teraz w niepamięć poszło jeszcze więcej.
Całość recenzji na blogu.

Brak komentarzy: