Zbiór ośmiu opowiadań, dotyczących spraw kobiet. To one są bohaterkami 
każdego z nich. Romanse, życie bez ślubu i małomiasteczkowe wytykanie 
palcami z tego powodu, małżeństwo bez miłości-to tematy stare jak świat.
 Jednak Autorka próbuje wniknąć w psychikę swych bohaterek głębiej, niż w
 popularnych i lekkich czytadłach. To opowieści o uczuciach, odczuciach,
 mierzeniu się z samym sobą. Próbie zrozumienia siebie, a czasem 
ucieczki od siebie. Każda z kobiet znajduje się w sytuacji, która 
odmienia jej życie, musi podjąć decyzję, która odbija się echem przez 
wiele kolejnych lat. Z każdego opowiadania można wysupłać zdanie, nad 
którym chce się zastanowić w odniesieniu do własnych doświadczeń.
Narracja snuje się leniwie, jednak w każdym opowiadaniu jest jakiś punkt kulminacyjny, zwrotny, ostro zaznaczony. 
Książka mnie nie porwała, nie zauroczyła. Co więcej, zabierałam się do 
niej kilka razy, po czym odkładałam na kilka miesięcy czy nawet 
lat...Nie lubię opowiadań jako formy, język pani Munro jakoś średnio do 
mnie dociera. Niektóre opowiadania, chociażby te, których bohaterką jest
 Juliet, czytałam z przyjemnością, przez inne trudno mi było przebrnąć, a
 były i takie, które porzuciłam w połowie...
18.11.2015
13.11.2015
"Sprawa osobista" Kenzaburo Oe
 Ptak, główny bohater powieści japońskiego noblisty, zostaje wezwany 
do szpitala położniczego, gdzie jego żona urodziła właśnie ich pierwsze 
dziecko. Jednak nie wszystko poszło gładko. Chłopczyk jest 
"nienormalny", jak nazwał go dyrektor szpitala, ma przepuklinę mózgu i 
wygląda jakby miał dwie głowy. W latach 50-tych był to szok jeszcze 
większy niż dziś, dziecko traktowano jak ufoludka i wszyscy 
spodziewają się jego rychłej śmierci. Lekarze reagują na nie 
nerwowo-ironicznym chichotem. Sam Ptak obawia się nawet spojrzeć, 
podważa sens jakiejkolwiek operacji neurologicznej, ba, sugeruje, żeby 
przestać dziecko karmić, a tym samym przyspieszyć jego śmierć.
Opowieść trudna, mroczna, opiewająca samotność i wrażliwość głównego bohatera. Głęboka, sięgająca aż do dna emocji i sumienia. Momentami wręcz obrzydliwa w swej realistyczności (szczegółowe opisy wymiotów Ptaka, jego kaca, czy dzieci na oddziale neurologicznym). Jednak warto przez nią przebrnąć. To wspaniałe studium psychologiczne człowieka, który stanął w obliczu tragedii, życiowego kryzysu. Otoczenie oczywiście mu współczuje, ale szybko się odwraca traktując przypadek "nienormalnego" dziecka jako osobistą sprawę Ptaka. Tak naprawdę 27-letni mężczyzna jest zupełnie niedojrzały, by sprostać rolom, jakie postawiło przed nim życie. Cały czas z nostalgią wspomina dawne lata i z wielkim żalem żegna marzenie o podróży do Afryki, czuje się zniewolony przez małżeństwo i właśnie narodzone ojcostwo.
Muszę przyznać, że zachowanie głównego bohatera nie raz budziło moją złość. Mężczyzna nie odwiedził po porodzie swojej żony, a przecież i ona musiała być pogrążona w rozpaczy. Za to szukał ukojenia swoich emocji w alkoholu, w towarzystwie i ramionach dawnej przyjaciółki. Starałam się jakoś go zrozumieć, odczytać te reakcje jako sposoby na usilne poradzenie sobie ze swoją samotnością, przerażeniem, a nie jako akty totalnego egoizmu.
To chyba moje pierwsze spotkanie z literaturą japońską. Ale akcja powieści równie dobrze mogłaby być osadzona w każdym innym kraju, niewiele tu samej Japonii. Historia ma charakter autobiograficzny, jest to osobista opowieść ojca niepełnosprawnego dziecka.
Notka ukazała się również na moim blogu.
Opowieść trudna, mroczna, opiewająca samotność i wrażliwość głównego bohatera. Głęboka, sięgająca aż do dna emocji i sumienia. Momentami wręcz obrzydliwa w swej realistyczności (szczegółowe opisy wymiotów Ptaka, jego kaca, czy dzieci na oddziale neurologicznym). Jednak warto przez nią przebrnąć. To wspaniałe studium psychologiczne człowieka, który stanął w obliczu tragedii, życiowego kryzysu. Otoczenie oczywiście mu współczuje, ale szybko się odwraca traktując przypadek "nienormalnego" dziecka jako osobistą sprawę Ptaka. Tak naprawdę 27-letni mężczyzna jest zupełnie niedojrzały, by sprostać rolom, jakie postawiło przed nim życie. Cały czas z nostalgią wspomina dawne lata i z wielkim żalem żegna marzenie o podróży do Afryki, czuje się zniewolony przez małżeństwo i właśnie narodzone ojcostwo.
Muszę przyznać, że zachowanie głównego bohatera nie raz budziło moją złość. Mężczyzna nie odwiedził po porodzie swojej żony, a przecież i ona musiała być pogrążona w rozpaczy. Za to szukał ukojenia swoich emocji w alkoholu, w towarzystwie i ramionach dawnej przyjaciółki. Starałam się jakoś go zrozumieć, odczytać te reakcje jako sposoby na usilne poradzenie sobie ze swoją samotnością, przerażeniem, a nie jako akty totalnego egoizmu.
To chyba moje pierwsze spotkanie z literaturą japońską. Ale akcja powieści równie dobrze mogłaby być osadzona w każdym innym kraju, niewiele tu samej Japonii. Historia ma charakter autobiograficzny, jest to osobista opowieść ojca niepełnosprawnego dziecka.
Notka ukazała się również na moim blogu.
6.11.2015
"Czarnobylska modlitwa" Swietłana Aleksijewicz
Gdy odkładałam lekturę Aleksijewicz na później, zdawałam sobie sprawę, że, tak jak w przypadku wielu książek z mojego stosu, to zbrodnia. Dobrze, że Aleksijewicz dostała Nobla, dzięki nagrodzie wreszcie sięgnęłam po jej książkę i pewna jestem, że postaram się przeczytać wszystko, co napisała.
Czarnobylska modlitwa
 to taki typ lektury, który mnie najbardziej pociąga - poruszający, 
pouczający (wiem, że to słowo brzmi głupio, a może śmiesznie, ale to 
jest właśnie to, czego w książkach szukam), a przede wszystkim nie 
przekombinowany. Bez zbędnych zdań, efektów, ozdobników.
Dopiero
 podczas lektury tej książki zdałam sobie sprawę, jak mało o katastrofie
 w Czarnobylu wiedziałam, żeby nie powiedzieć, że właściwie nie 
wiedziałam nic. Moje wspomnienia ograniczają się tylko do płynu Lugola 
podawanego w szkole, a przecież wcale nie byłam taka mała. Mam wrażenie,
 że to wydarzenie wcale nie było dyskutowane lecz przyjęte z kolejnym 
wzruszeniem ramion wobec sprawy, na którą i tak nic nie można zaradzić, 
ale być może się mylę? 
Aleksijewicz
 słucha Białorusinów, którzy mieli bezpośredni kontakt z elektrownią i 
wybuchem. Białorusinów właśnie, bo ten niewielki naród najbardziej 
wskutek katastrofy ucierpiał. O swoich przeżyciach, a przede wszystkim 
życiu po katastrofie opowiadają kobiety, mężczyźni, dzieci, ludzie 
prości i naukowcy, lekarze, strażacy i rolnicy. Każdy inaczej wspomina 
swoje przeżycia ale wszyscy są w kilku punktach tego samego zdania - ich
 życie zmieniło się po katastrofie kompletnie, brak informacji i wiara w
 siłę radzieckiego człowieka uśpiły czujność, a teraz czują się 
naznaczeni i pozostawieni sobie, ich trauma jest większa niż po wojnie. 
Ów powracający niemal w każdej opowieści homo sovieticus, tutaj 
określany jako radziecki człowiek, najbardziej mnie zainteresował. 
Dopiero dzięki tej książce zrozumiałam ten fenomen i zachowanie znanych 
mi Rosjan. Aż trudno uwierzyć, że można było wychować społeczeństwo na 
tak dalece oddane państwu, tak gotowe do poświęcenia swojego życia i tak
 zastraszone przez władzę, którą mógł być zaledwie bezpośredni 
zwierzchnik. To, co działo się po katastrofie nie mieści się w głowie 
normalnego człowieka - wysyłanie setek, tysięcy osób na pewną, potworną 
śmierć, zatajanie i prowizorka w imię nie wiadomo właściwie czego...
Czarnobylską modlitwę
 czytałam ponad tydzień (dopiero teraz z zaskoczenem odkryłam, że ma 
tylko 288 stron!), nie byłam w stanie przyjąć więcej niż jedną rozmowę 
na raz. Słowa raniły, emocje wdzierały się we mnie, a wyobraźnia 
szalała. Ta książka sprawiała mi niemal fizyczny ból. Mimo to uważam, że
 należy ją przeczytać, by zrozumieć i wyciągnąć wnioski na przyszłość.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)


