2.02.2010

Estetyka kontra etyka



Czasami właśnie coś takiego mi się zdarza. Czytam fragment powieści Coetzeego, w którym trzech nieznanych mężczyzn napada na farmę Lucy, córki głównego bohatera. Na koniec strzelają do psów w boksach, zabijając je co do jednego. Czytam ten opis z przejęciem, przeskakując słowa, czasem zdania. Akcja mnie wciąga, nie wierzę własnym oczom. „Jeszcze, jeszcze... poczekaj chwilę, muszę doczytać do końca” – mówię do kogoś.

Akurat jest piątek wieczór i mamy oglądać film. Wybieramy „Equilibrium” z 2002 roku w reżyserii Kurta Wimmera. Rzecz dzieje się w przyszłości. „Equilibrium” to przymiotnik, oznacza „statyczny”, „zrownoważony”. Świat na wzór „Roku 1984” Orwella, nie bez związków z „Matrixem”. Świat bez uczuć, bez sztuki, bez wzruszeń, bez emocji. Tak się składa, że w jednej scenie tamtejsza „policja” strzela do psów w boksach, zabijając je co do jednego... Podniecający moment otwarcia się szczeliny interpretacyjnej, prawda?

Bohater „Hańby” Coetzeego, David Lurie, jest estetą [sic!]. Literaturoznawca, fascynat Byrona i wielki miłośnik muzyki klasycznej. W jego przypadku estetyka wyprzedza etykę. Najpierw piękno, zmysły, „wzbogacające przeżycia”, potem człowiek. Droga ta zaprowadza go do tytułowej „hańby”. Pomimo, że broni się przed tym procesem, w dniu napadu coś się w nim zmienia. Czy wyda sie banalną aluzja, którą uczynię pisząc, że gdy policja świata Librii wybija psy, jest tam również główny bohater, John Preston (Christian Bale)? Władza w „Equilibrium” postawiła na „dziwną” etykę, likwidując konsekwetnie estetykę, którą obciążyła wszelkim złem, jakie miało miejsce na świecie do tej pory. Jak się można domyślać, skutki tej polityki zaowocowały jedynie pozorną wolnością i w efekcie – nowym terrorem.

„Hańba” – jest to „wstyd wywołany niegodziwym czynem” (wg „Słownika Języka Polskiego”). Bohaterzy filmu Wimmera regularnie przyjmują dawkę substancji zwanej „prozium”, która pomaga im rozcieńczyć w sobie wszelkie uczucia, nie pozwalając tym samym na uzewnętrznianie ich. „Hańba” jest odczuciem czysto wewnętrznym, której towarzyszy lęk przed uzewnętrznieniem się. Mniej więcej w ten sposób egzystują bohaterzy Coetzeego: wskutek trawiącego ich poczucia wstydu, oddalają się od siebie, nie mając szansy na zawiązanie głębszych relacji i związków.

Powieść Coetzeego warta jest przeczytania. Pozostawia wiele pytań bez odpowiedzi, które sami musimy odnaleźć w sobie. Film Wimmera wart jest obejrzenia. Pozostawia dobitną odpowiedź na pytanie, czym stałby się świat bez sztuki, bez emocji, bez wruszeń.

J. M. Coetzee, „Hańba”, przekład Michał Kłobukowski, Wydawnictwo ZNAK, Kraków 2009.
„Equilibrium”, reż. Kurt Wimmer, AKA Cubic, 2002.


Źródło: BREDABLIK

Brak komentarzy: