22.10.2012

Chiny w oparach alkoholu: "Kraina wódki" - Mo Yan



Przy lekturze powieści Mo Yana "Kraina wódki" albo trzeba się wspomagać kolejnymi kieliszkami mocnego alkoholu, albo nabiera się doń tak silnego wstrętu, że przełknięcie choćby kropli wydaje się wyczynem ponad siły. Ja wybrałam, przekornie, złoty środek - niekiedy osładzałam sobie lekturę umeshu, likierem śliwkowym, ale nie silną wódką. A do opisów orgii alkoholowych i ich konsekwencji starałam się dystansować, nie pozwalając wyobraźni działać zbyt silnie. Obrazy kreślone przez autora są aż nadto malownicze.

"Kraina wódki" jest powieścią o skomplikowanej - i w porównaniu z typową konstrukcją powieści zachodniej - szczególnej strukturze. W Chinach w ogóle nie ma tradycji powieści. Powieść rozkwitła tam na dobre dość późno (mimo że pierwsze dzieła w tym gatunku powstały kilka stuleci wcześniej niż w Europie) i przez wieleset lat uchodziła za gatunek pośledni, stojący zdecydowanie niżej w hierarchii niż poezja czy esej. Niemal każdy rozdział składa się z warstwy fabularnej, która opowiada o przygodach śledczego Dinga Gou'era, wysłanego do Alkoholandii w celu zbadania problemu zjadania przez miejscowych oficjeli wyśmienicie przyrządzonych ciał małych chłopców na wystawnych ucztach. Oprócz tego w każdym rozdziale znajduje się dialog epistolarny między doktorantem alkohologii i pisarzem Li Yidou a znanym pisarzem "Mo Yanem". Rozdziały kończą kolejne opowiadania autorstwa Li Yidou, których akcja rozgrywa się w Alkoholandii i nawiązuje często do kwestii kanibalizmu.

Po dalszą część recenzji zapraszam tutaj

Brak komentarzy: