1.12.2009

Opowieści afrykańskie, Doris Lessing


"Można zaryzykować twierdzenie, że Lessing w Afrykańskich opowieściach walczy z mitem zadowolonych z siebie, nieludzkich wobec Murzynów, bogatych Afrykanerów, wiodących sielskie życie. Z pozoru nie powiązane ze sobą historie, koncentrują się wokół relacji wewnątrz społeczności białych mieszkańców południa Afryki i ich stosunku do czarnych w połowie lat pięćdziesiątych XX wieku. Subtelnie rysowane portrety psychologiczne są jedynie pretekstem do ogólniejszych refleksji: to nie prawda, że Czarny Ląd zwabił żądnych przygód, odważnych ryzykantów - może w niewielkiej tylko części - gdyż w rzeczywistości to ludzie bez szans na lepszą przyszłość we własnych ojczyznach, przenoszą na nowy grunt swoją wiarę, tradycję i zachowania. Te niewielkie zamknięte społeczności stworzyły bardzo przewrotną moralność, która je tłumaczy, ale jednocześnie piętnuje"
Albatros , Kwiecień 2008
Trudno mi było zabrać się do tej lektury, ale była jak najbardziej udana. Jest to zbiór opowiadań, których bohaterowie często są do siebie podobni, wszyscy mieszkają na afrykańskich farmach i nie są rodowitymi Afrykanami.
Każde opowiadanie kończy się w taki sposób, ze pozostawia niedosyt, trzeba sobie co nieco "dopowiedzieć" do zakończenia.
Moje pierwsze spotkanie z noblistką Doris Lessing zakończyło się sukcesem :)


oto kilka cytatów:
  • "To kwestia godzin. Jeszcze kilka i ten skarbczyk spomnień i doświadczeń rozpłnie się w nicości. To potworne, że istota ludzka, która jakimś cudem przetrwała tyle dziesięcioleci wojen, chorób i wypadków, umiera w koncu i nic po niej nie pozostaje." (str. 35)
  • "Czytałam o tym uczuciu, o tym jak rozległość i cisza Afryki potrafią skondensować się pod palącym odwiecznym słoncem i zmaterializować w umysle, a wtedy nawet ptaki zdają się krzyczeć złowróżebne, a drzewa i skały emanować groźną aurą. Człowiek zaczyna poruszać się ostrożnie, jakby się bał zbudzić coś starego i złego, coś mrocznego, wielkiego i gniewnego, co może nagle powstać i zaatakować go od tyłu. Patrzy na gąszcz drzew i wyobraża sobie zwierzęta, które mogą się tam czaić; patrzy ze zgrozą na rzekę płynącą przez veli, tworzącą rozlewiska tam , gdzie nocą przychodzą zaspokoić pragnienie antylopy, a krokodyle chwytają je za aksamitne pyski i wciągają w głębię." (str. 77)
  • "Zrzędząca baba w domu to jak pchła na ciele - można się podrapać, ale ona zawsze przeskoczy w inne miejsce, i człowiek nie zazna spokoju, dopóki jej nie zabije" (str. 146)

1 komentarz:

Unknown pisze...

Nauczyłam się czytać Lessing i czerpać z tego przyjemność, choć trochę to trwało - już wspominałam to kiedyś u Kalio, po nieudanym starcie (falstarcie) z Podróżą Bena przyszła kolej na Złoty Notes i teraz Lessing zajmuje na mojej półce najwięcej miejsca ;-)