9.10.2010

Apologia fizyczności, rozpasania i wybujałej seksualności - "Pochwała macochy" - Mario Vargas Llosa

    Mam mieszane uczucia co do tego utworu, a nieznajomość innych dzieł autora uniemożliwia mi obiektywne spojrzenie na pozycję "Pochwały macochy" w jego dorobku artystycznym; nie mam żadnego punktu odniesienia. Ja osobiście odbieram ją jako bardzo nierówną pod względem wartości literackich jakie sobą reprezentuje, a niektóre rozdziały (te dotyczące łazienkowych zmagań i rozmyślań don Rigoberta) najzwyczajniej bym wyrzuciła, bo tylko moim zdaniem powieści szkodzą. Choć sama nie wiem, mam pewną teorię o ich pożyteczności dla pełnego przekazu... Mam z tą "Macochą" mały kłopot.





















    Powieść ocieka seksem. Chyba każda wariacja na temat erotyki jest tam w mniejszym lub większym stopniu realizowana. Poczynając od wyuzdanej miłości małżeńskiej przekraczającej wszelkie granice przyzwoitości, poprzez seks lesbijski, aż po kazirodztwo połączone z pedofilią wręcz. Bohaterowie powieści szukają rozlicznych sposobów na pomnożenie doznań seksualnych; fizyczna strona miłości przemienia się w ich rozwiązłych umysłach niemal w obsesje. Ich fantazje budzą niesmak a niejednokrotnie przyprawiają też o mdłości.
Całość recenzji - Zapraszam do mnie: "Pochwała macochy" Mario Vargas Llosa

Brak komentarzy: