„Młyn na wzgórzu” jest bogatą kroniką destrukcyjnych związków międzyludzkich, Gjellerup snuje swoją historię nie szczędząc szczegółów, rozwija wątki poboczne, na koniec serwuje czytelnikom natomiast skróconą wersję „Zbrodni i kary”, z dużo mniej przekonującym bohaterem. Choć niewątpliwie jest to dzieło warte uwagi, nie odnalazłam w nim czegoś, co zachęcałoby mnie do zatracenia się w czytaniu, historia nie porwała mnie, a bohaterowie męczyli.
Cała recenzja tutaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz