21.01.2011

"Afrykanin" - Jean-Marie Gustave Le Clezio

   Nieznany, a jednak tak bliski ląd - Afryka. Ojciec - tak bliski, a jednak tak całkowicie obcy człowiek. Pierwsza z przeczytanych przeze mnie powieści Le Clezio i od razu tak intymne zwierzenia. O Afryce baśniowej, brzmiącej dźwiękiem swojskich bębnów i otulonej przyjaznym słonecznym żarem; o tym sercu ziemi pisze Noblista w swej powieści autobiograficzno-genealogicznej. Jednocześnie, unoszony na falach wspomnień tropi każde wgniecenie trawy uczynione butem swego ojca na tym lądzie, który on ukochał niczym własne dziecko.


















   Słodko-gorzka podróż sentymentalna Le Clezio w poszukiwaniu zrozumienia  dla świata, ojca a przede wszystkim siebie rozpoczyna sie głęboką refleksją dotyczącą więzi rodzinnych:
   "Każda istota ludzka bierze się z jakiegoś ojca i jakiejś matki. Można ich nie uznawać, nie kochać, można w nich zwątpić.  Ale oni istnieją, mają twarze, poglądy, maniery i nawyki. Istnieją ze swymi złudzeniami i nadziejami (...) i to wszystko przechodzi na nas."**
Na całość recenzji zapraszam do mnie: Kartek szelest.

Brak komentarzy: