wydawnictwo: Muza
język oryginału: angielski
stron: 176
ocena ogólna: 5,5/6
ocena wciągnięcia: 6/6
Jedyne czego żałuję po czytaniu tej książki, że nie była ona moją własną. Tak cudownych powieści nie powinno się czytać, kiedy samemu się ich nie posiada.
Sytuacja dzieje się w Chinach. Państwo środka ma nie o tyle nad wyraz, ale nawet wygórowane pojęcie o tradycyjnym zachowaniu chińczyków. Ściśle obowiązujące reguły dobrego wychowania obejmują naród od wczesnych lat, a szlachetnie urodzeni nawet nie śmią się temu sprzeciwiać. Nauki z Zachodu są dla nich nie do przyjęcia, stronią od nich a w kwestii pomocy medycznej mają bardzo religijną metodę. Wierzą oni głęboko w bogów, których trzeba udobruchać i odprawić potrzebne rytuały by zapewnić ich przychylność. Wierzą też w duszę. Nie jest zbyt odbiegające od europejskich standardów, ale jednak jest bardziej interesujące.
Historie opisuje tutaj Chinka, Kwei-Lan, która opowie nam historię swojego życia w tak mało znanym okresie tego państwa, a także historię zmian w jej życiu pod wpływem męża, ciągnącego do nauk Zachodu.
Moja niewiedza w tym zakresie bardzo mnie rozczarowała, a przecież Chiny to tak intrygujące państwo. Chociaż kraj to tor poboczny warto jednak przyjrzeć się i jemu. Ważniejszym elementem są relacje międzyludzkie tak tutaj charakterystyczne. Kontakt rodzic-dziecko jest tutaj znikomy.
Najbardziej zaintrygowała mnie matka Kwei-Lan, która dla "dobrej twarzy" nakazuje córce czy synowi rzeczy, który nie są w ich interesie. Córce od początku wpoiła do głowy "odpowiednie" zachowanie. Kwei jest więc uległa, milczy, kiedy mówi do niej mężczyzna, nie sprzecza się, nie wnosi swojego zdania, a męża uważa za pana. Zaś jej brat przeciwstawił się tym regułom i pojechał do Ameryki. Od tego czasu matka notorycznie karze mu wracać i poślubić córkę pewnego rodowitego chińczyka. Zupełnie jak siostra, brat ma się podporządkować obyczajom i nie przynosić wstydu. Szkoda tylko, że przez wzgląd na takie tradycje matka zaniedbała tak ważne relacje z dziećmi. Chociaż można zaobserwować jakąś troskę płynącą z jej czynów, nie daje ona żadnego wyboru swoim dzieciom. Nauczyła je podstawy chińskiej, ale zapomniała, że każdy ma swój bagaż, z którym wędruje przez swoje życie.
Inna ciekaw relacja to brat-siostra. W dzieciństwie idealna, jak papużki nierozłączki. Następnie tradycja zabrała Kwei brata do apartamentów ojca. Od tamtej pory niewiele z nim rozmawia i tym bardziej na początku nie może pojąć zachowania brata. Z biegiem czasu, dzięki nowoczesnemu mężowi, odkrywa głębsze intencje rodzeństwa i staje w jego obronie. Piękne chwile są te, kiedy oboje na nowo budują własne więzi na wspólnych potrzebach.
Na końcu, chociaż intrygująca, relacja ojciec-matka. Ojciec Kwei, również tradycjonalista, ma kilka nałożnic. Z każdą z nich ma swoje dzieci, każdą kiedyś obarczał uczuciem, teraz tylko daje ich mieszkanie, jedzenie i status nałożnicy. Intrygujące jest to, że matka z "dobrą twarzą" obojętnie do tego podchodziła. Przecież żadna kobieta nie zniesie takiego upokorzenia. Dzielenie się mężem z inną kobietą? Żałuję, że nie ma w tej powieści wieloosobowej narracji. Tak ciekawa postać matki powinna zostać oddana w inny sposób. Jej motywy zainteresują pewnie wielu czytelników.
W książce cudowny jest język, forma, opowieść. Chociaż mogłaby być lepiej snuta, nie narzekam, gdyż i tak mnie urzekła. Wiele wątków jest tutaj poruszonych, a taką małą ma objętość.
Polecam każdemu, kto chciałby choć trochę przybliżyć sobie Chiny z okresu XX wieku. Każdemu, kto lubi odrobinę historii w pigułce. Tradycjonalistom, aby ujrzeli innych, podobnych do siebie. Wolno myślących, aby docenili nienarzuconą wolę. Gratka dla moli, ciekawa dla pobieżnych oglądaczy. Jednym słowem - warto.
Recenzja zamieszczona wcześniej na moim blogu - Wykredowana
Recenzja zamieszczona wcześniej na moim blogu - Wykredowana
2 komentarze:
Dopisuję do listy, brzmi bardzo ciekawie..
Czytałam i bardzo mi się podobała :)
Prześlij komentarz