Dziewiętnastowieczna Szwecja, środowisko cygarników. Ręczna praca nadal jest ceniona, ale maszyny zaczynają wypierać dużo wolniej pracujących rzemieślników i zastępować cierpliwie wyrabiane cygara produktami masowymi.
Bolle należy do najlepszych w swoim fachu. Gdy kobieta, w której się podkochuje wyjeżdża do Ameryki i on postanawia zmienić swój los. Wraz z kompanem pracują całe lato na własny rachunek, by uzbierać pieniądze na bilet na statek. Zarobek wystarcza jednak tylko na jeden bilet, a los uśmiecha się do towarzysza Bollego.
Bolle porzuca swoje dotychczasowe zajęcia i staje się włóczęgą. Okazuje się, iż w ówczesnej Szwecji nie było to rzadkie zajęcie, a włóczędzy nie byli odbierani jako niebezpieczni. To raczej ludzie, którzy wybrali wolność, życie bez zobowiązań i sztywnych ram. Nie znaczy to jednak, że było to życie łatwe.
Głód, nieufność, chłód, ciągła niepewność losu czy strach przez złapaniem przez policję towarzyszą Bollemu.
Wspólnota łazików była spora - mężczyźni często wędrowali wspólnie i oddawali się dysputom na tematy metafizyczne i egzystencjalne. To ludzie, którzy potrafią rozmawiać, mają na to czas i umilają rozmową życie rolników w odległych dolinach. Nie zawsze włóczędzy odsyłani są od drzwi kuchni, wielu z biednych mieszkańców wsi i samotnych gospodarstw widzi w nich miłą odmianę monotonnych dni oraz możliwość uzyskania informacji o innych terenach Szwecji - w zamian chętnie użyczają gościom poczęstunku lub noclegu w stodole.
Wędrówka Bollego to równocześnie pretekst do naszkicowania obrazu dziewiętnastowiecznej Szwecji - sporo tu opisów przyrody, życia na wsi, problemu masowej emigracji za ocean.
Powieść Martinsona nie czyta się lekko - rozpoczynając włóczęgowską przygodę trzeba być świadomym, że lektura Drogi do Klockrike wymaga czasu. Tak jak Bolle powoli przemierza dukty, tak w jego tempie przewracać należy strony powieści. Gdyby nie chęć poznania prozy noblistów, z pewnością nie sięgnęłabym po tę książkę, a i pewnie nie doczytała. Nie jest to tematyka, która należy do kręgu moich zainteresowań, a tak że nie porwał mnie styl Martinsona. Trudno mi jednoznacznie polecić tę książkę, warto spróbować i poznać zupełnie inny od ówczesnego świat, ale nie gwarantuję, że każdemu taki rodzaj prozy się spodoba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz