19.08.2009

Wstęp Marigolden


Lista znanych mi z lektury noblistów zawiera od dwudziestu kilku do trzydziestu kilku nazwisk – w zależności od tego, czy liczyć tylko całe tomy, czy również rozsiane tu i tam poezje. Wymieniać nazwisk nie będę, zresztą wszystkie już padły ;), powiem za to, że wśród poznanych noblistów najliczniej reprezentowani są (w każdym razie pod względem procentowym) pisarze z lat 40. i obecnych, najsłabiej zaś pierwsza dziesiątka. Największą liczbą znanych mi utworów (nie licząc oczywiście szkolnego Sienkiewicza (1905) i wierszy) cieszą się Faulkner (1949) i Beckett (1969), a najmniejszą... no, niech będą nieczytani, a kuszący nobliści z tych samych dziesiątków lat: Lagerlöf (1909), G. Mistral (1945) i Asturias (1967).

Co do planów – nie jestem pewna, czy zamiast poznawać nowych, nie wolę wrócić do starych. Faulknera zaledwie lubię, ale nie czytałam go od tak dawna, że zdążyłam się stęsknić. Myślę też o Le Clézio (2008) – „Onitsza” podobała mi się, ale dość umiarkowanie, i przypuszczam, że po ogłoszeniu kolejnego laureata już do Le Clézio nie wrócę. Konkretów na razie nie podaję, zostawię sobie swobodę wyboru.


Brak komentarzy: