Postanowiłam uzupełnić
znajomość literatury Australii o twórczość Patricka White’a, noblisty z roku 1973. Na początek zapoznałam się
z Vossem (PIW
1979), powieścią o dążeniu do realizacji marzeń, pokonywaniu przeciwności losu,
o miłości i miłosierdziu, o drodze przez pustynię w poszukiwaniu siebie i
swojego celu.
Czas akcji to połowa XIX wieku, środowisko
mieszczańsko-kupieckie, karety, suknie zamiatające ziemię, spotkania
towarzyskie, na których królują „dialogi, niemal mistyczne w swej banalności”, pozór
i obłuda religijna.
Główny bohater, Johann Urlich Voss, którego
pierwowzorem był podróżnik Ludwig Leichhardt, planuje przejść przez całą
Australię. Kompletuje skład wyprawy, zbiera fundusze, organizuje transport.
Jednym ze sponsorów ma być pan Bonner, wuj Laury Trevelyan, panny wyłamującej
się ze schematów konwenansów, pozwalającej sobie na niehołdowanie jedynie
słusznej religii, myślącej samodzielnie i postrzeganej przez znajomych jako
zjawisko wyjątkowe, choć niekoniecznie w pozytywnym tego słowa znaczeniu: „Laura
jest sztywna jak kołek, a co gorzej, inteligentna, więc niegodna
zaufania” (s. 59) i „ci, którzy znali Laurę, nie lubili jej, ponieważ czytała
za dużo książek” (s. 62). Natomiast Voss to człowiek dumny i twardy, uważający,
że „przyszłość będzie tym, czym ją sami zrobimy”, „przyszłość zależy od woli
człowieka” (s. 70). I zgodnie z tą deklaracją będzie podążał wytkniętą drogą ku
odległemu celowi, ku zachodniemu wybrzeżu Australii, przez pustynie, poznając
ląd dotychczas nieoznaczony, nie odzwierciedlony na mapach, którego rzeźbę
terenu dopiero nasz bohater chce utrwalić na papierze dla poznania i wygody
przyszłych pokoleń.
Reszta opinii na moim blogu.
Reszta opinii na moim blogu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz