Moja przygoda z literaturą laureatów literackiego Nobla zaczęła się kilka miesięcy temu, kiedy to zupełnie przypadkiem trafiłam w mojej bibliotece na Doris Lessing i jej "Lato przed zmierzchem", a chwilę później zobaczyłam na wyzwaniowej liście Anny do "Historycznego czytania" "Krystynę, córkę Lawransa" Undset. oba tytuły przeczytałam - a jakże - i o ile Lessing mi się nie spodobała, o tyle Undset zachwyciła i powaliła na kolana
Teraz przeczytałam "Los utracony" Imre Kertésza - trudno mówić w przypadku tej książki,że się podobała - to nie w takich kategoriach ocenia się taką literaturę. Moja prawda o Kertészu jest taka, że poruszył mnie do głębi swoją spokojną, naiwną i wręcz beznamiętną narracją o okropieństwach życia w obozie koncentracyjnym. Jeśli chcecie dowiedzieć się, dlaczego - zajrzyjcie do mnie. Zapraszam:-)
4 komentarze:
Ja również bardzo dużo czytałam książek o obozach. Książek historycznych, analiz psychologicznych, literatury, wspomnień. Niczego to niestety nie zmienia, nie rozjaśnia mojej ignorancji, nadal nie rozumiem jak mogło się to wszystko nam przydarzyć. Nikt nie rozumie. "Los utracony" to książka właśnie o tym. O tym, że nikt nie potrafi zrozumieć, ale też nikt, z tych którzy byli w obozie nie potrafi wyjaśnić. Jedna z najlepszych, które czytałam.
Pozdrawiam
http://blog.pikinini.pl/
Przeczytałam "Los utracony" zupełnie przypadkiem i była to jedna z książek, które szczególnie mnie poruszyły. Ze względu na tę naiwność i prostotę przekazu właśnie. Z punktu widzenia młodego chłopaka, który na siłę musiał nagle wydorośleć i kompletnie sobie z tym nie poradził. Lekturę polecam.
A ja dopiero mam zamiar przeczytać:) pozdrawiam
A ja ją wszystkim polecam - pozostawia niesamowite wrażenia, takie, jakich jeszcze nia dała żadna lektura o tematyce obozowej...
Prześlij komentarz